niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 29

Kiedy się obudziłam leżałam sama na łóżku przykryta kołdrą. Po chwili odkryłam się bo uznałam, że jest mi gorąco. Najwidoczniej Kastiel sobie po prostu poszedł. Rozumiem go... Po co miałby tu ze mną siedzieć i patrzeć jak płacze lub śpię... Uznałam, że posłucham muzyki, więc z mojej szafki nocnej wzięłam telefon. Włożyłam słuchawki do uszu i przewróciłam się na bok. Przymknęłam oczy i kompletnie oddałam się muzyce. Zaczęłam nawet podśpiewywać tekst jednej z nich. Nagle ktoś na mnie skoczył! Okazało się, że to Kastiel który obecnie leżał na mnie i przygniatał. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i położyłam telefon na podłodze. Zrobiłam złą minę na co chłopak zaczął się śmiać.
-Dlaczego się śmiejesz?!
-Z twojej miny. Jest na prawdę rozwalająca.- chłopak cały czas się śmiał, a ja po chwili też.
-Rozbrajasz mnie.
-Czym? Swoim pięknem osobistym?
-Nie! Swoją głupotą.- zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać na co chłopak podniósł się i usiadł na łóżku. Skrzyżował ręce i zrobił obrażoną minę. Było widać, że tylko udaje.
-A ja ci takie pyszne kanapki i herbatę zrobiłem.- powiedział z symulowaną pogardą w głosie.
-No przecież żartowałam.- wywróciłam oczami uśmiechając się i usiadłam obok niego.
-Ale nie doceniasz mojego piękna osobistego.
-Nie przeginaj.
-No wiesz przecież, że kocham się ze wszystkimi droczyć.- nagle chłopak złapał mnie za szyję i poczochrał po włosach.
-Puść mnie! Puść mnie! Puść mnie!- krzyczałam cały czas się śmiejąc. Nagle zadzwonił mój telefon i kiedy chłopak mnie puścił podniosłam go z podłogi i odebrałam połączenie.
-Cześć młoda.- był to Daniel
-Co jest?
-Bo wiesz co...
-Zostajesz u Jazzmyn?
-Tak...
-No spoko. Miłej zabawy.
-I nawzajem.- odpowiedział, a ja się rozłączyłam.
-Daniel dzisiaj nie przychodzi do domu?
-Tak. To czyli będę jeść sama lody i oglądać jakieś romansidła.
-A kto powiedział, że ja mam stąd zamiar iść?
-Nie musisz zostawać, ja cię przecież nie trzymam.
-Ale ja chcę zostać. Zobaczysz, że moje towarzystwo polepszy ci humor. Jak tu jestem to cały czas się śmiejesz i jest ci przyjemnie, tak?
-No tak.- uśmiechnęłam się pod nosem
-Wiedziałem.- odwzajemnił gest i podał mi talerz z kanapkami.- Ty spokojnie jedz, a ja pójdę do domu po pare rzeczy, dobrze?
-Tak, tak. Nie masz się o co bać.
-Na pewno?
-No tak. Przecież nie mam dwóch lat...
-To ja będę za około pół godziny. Masz się nie zabić.
-No idź już.- uśmiechnęłam się i wzięłam gryza kanapki.
-Papa.
-Papa...- chłopak wyszedł z pokoju i chwilę później usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Uznałam, że nie chce siedzieć tutaj sam, więc poszłam na dół (oczywiście z talerzem kanapek w ręce) i włączyłam telewizor. Usiadłam na kanapie i wróciłam do jedzenia kanapek.,.

I znowu zaczęłam płakać. Leciał film o parze która dopiero się poznaje, a później ze sobą są. Przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek. Był taki, taki... pierwszy i jedyny. Schowałam twarz w dłoniach i nagle ktoś wszedł do domu. Podbiegł do mnie i przykucnął na przeciwko mnie.
-Wiedziałem, że zostawianie ciebie samej nie jest dobrym pomysłem.- od razu rozpoznałam, że to Kastiel.- Masz już nie płakać, zrozumiano?
-Ale to nie jest takie łatwe.
-Rozumiem, że to nie jest dla ciebie przyjemne, ale trzeba żyć dalej.- chłopak mnie przytulił i pocałował w czoło.
-Jak się ciesze, że tu jesteś.- powiedziałam cicho i złapałam chłopaka za koszulkę.
-Mówiłem, że w moim towarzystwie będzie ci lepiej. Trzeba mieć kogoś kto cię pocieszy.
-Jeszcze raz dziękuje.- jeszcze mocniej zacisnęłam palce na jego koszulce.
-Nie zostawiłbym cię samej. Jestem ci teraz potrzebny.- jeszcze raz dostałam buziaka w czoło
-Wiesz, że przeze mnie masz brudną koszulkę od tuszu do rzęs?
-Ona nie jest ważna. Przecież mogę ją w każdej chwili wyprać.
-Będziesz chciał jakąś koszulkę Daniela?
-Mogę chodzić bez, chyba, że nie chcesz, aby ci oczy wypadły z zachwytu.- zaczęłam się śmiać.
-Nigdy się nie zmienisz.- powiedziałam dalej się śmiejąc.- a tak w ogóle to zrobiłeś pyszne kanapki.
-Wiedziałem, że jestem świetnym kucharzem.- uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na chłopaka
-Dziękuje.- w zamian dostałam buziaka w policzek, a po chwili uznałam, że pójdę na górę po koc. Chłopak mnie puścił, a ja wstałam z kanapy.
-Zaraz wrócę. Pójdę po koc bo jak będziemy tutaj siedzieć to zrobi mi się zimno.
-Spokojnie, zadbam o to żeby nie było ci zimno. Nie musisz nigdzie iść.
-I tak pójdę po ten koc. Też chcesz?
-Nie, dzięki.- kiedy to powiedział poszłam na górę i wzięłam swój ukochany fioletowy koc. Przy okazji zabrałam ze sobą telefon i zeszłam na dół. Kiedy weszłam do salonu zobaczyłam Kastiela bez koszulki... W jednej chwili zrobiłam się czerwona i zrobiłam głupią minę.
-Widzę, że doznałaś szoku. Spokojnie, mogę założyć tą koszulkę jak masz udawać głupią przez całą noc. Gdzie Daniel ma pokój?
-Ja ci ją przyniosę, czekaj.
-Jak chcesz, ale niech będzie czarna.
-Jak sobie życzyć panie.- odpowiedziałam uśmiechają się i poszłam po tą CZARNĄ koszulkę. Weszłam do pokoju mojego kuzyna i wyciągnęłam z szafki jedną z koszulek. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół po czym wręczyłam ją chłopakowi.
-Widzę, że moje wymogi zostały spełnione.
-Tak, nie było to trudne...Daniel ma ich pełno.
-Wie co dobre.- założył koszulkę na siebie po czym przeczesał palcami swoje czerwone włosy...

----------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że spalicie mnie na stosie :') Przepraszam, że rozdziały są bardzo rzadko, ale teraz miałam poprawki w szkole ;_; Takie życie...ale! Niedługo zaczynają się wakacje, a co za tym idzie więcej czasu na pisanie B) Trzeba jeszcze przetrwać te dwa tygodnie :D Jeszcze raz bardzo przepraszam ;_; (i wiem, że rozdział jest króciuśki)