sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 27

Rano obudziłam się w świetnym humorze. Nie wiem dlaczego. Może dlatego ,że była piękna pogoda za oknem? Ubrałam czarną bluzę i spodnie. Włosy spiełam w kucyk i umalowałam się. Jeszcze raz spojrzałam czy wszystko mam. Legitymacja była, zgoda też i zdjecie. Zeszłam na dół i przywitałam się z Danielem. Zrobiłam sobie kanapki po czym je zjadłam. Poszłam jeszcze po swoje rzeczy i wyszłam. Znowu padał śnieg. Teraz się cieszyłam bo byłam ciepło ubrana. Po chwili doszłam pod szkołe. Na dziedzińcu było pusto. Chyba wszystkim było zimno i weszli do szkoły. Miałam rację. Na korytarzu było strasznie tłoczno. W pewnym momencie jakaś dziewczyna mnie popchnęła i kiedy miałam upaść tajemnicza osoba złapała mnie. 
-Uważaj bardziej.- był to Lysander
-Dziekuje.- uśmiechnęłam się
-Pójdziesz ze mną do klasy bo boję się ,że znowu ci się coś stanie.
-Haha, dobrze.- udaliśmy się w kierunku sali lekcyjnej...

Lekcje minęły dość szybko pomijając kartkówkę z biologii. Wątpie ,że dostane z niej dobrą ocenę. Spotkaliśmy się wszyscy na dziedzińcu. Brakowało nam tylko Armina. 
-Gdzie jest twój brat ?
-Nie wiem. Ostatni raz go widziałem na korytarzu. Chyba czegoś szukał.
-Ide go poszukać.- powiedziałam i weszłam do szkoły. Zaglądałam do każdej klasy ,ale nigdzie go nie było. Poszłam na klatkę schodową. Armin siedział na schodach i podpierał głowę swoimi rękami. 
-Cześć. Wszyscy na ciebie czekamy. Coś się stało?
-Tak. Moja konsola gdzieś się zapodziała. Szukałem jej wszędzie ,ale nie mogę jej znaleźć.
-Chodź, pomogę ci jej szukać.- wyciągnęłam rękę w jego stronę. Złapał ją i wstał. 
-No to chodźmy.- powiedział chłopak i zaczęliśmy poszukiwania. Czułam się jak jego mama. Musiałam pomóc swojemu synkowi znaleźć jakąś jego rzecz. Haha. Po 10 minutach szukania cały czas nie mogliśmy jej znaleźć. Armin już chciał zrezygnować kiedy olśniło mnie ,że nie patrzeliśmy za szafkami. Spojrzałam w szparę za rzędem szafek i co się okazało... była tam!
-Armin, co ty robiłeś ,że twoja konsola wylądowała tam ?!
-Yyy... Nie pamiętam.- zawstydził się.
-To już nie ważne. Czekaj...- położyłam się na podłodze i próbowałam wyciągnąć konsolę... Po paru nieudanych próbach wreszcie była w moich rękach. Wręczyłam ją ucieszonemu czarnowłosemu.
-Dziekuje.- uśmiechnął się i mnie przytulił.- zaczęłam się śmiać.
-Haha. Nie ma za co.- poszliśmy w stronę wyjścia. Kiedy otworzyliśmy drzwi zobaczyliśmy zmarzniętą i zdenerwowaną grupkę.
-Co tak długo ?!- spytał Alexy
-Moja konsola gdzieś się zapodziała i... no wiecie... trzeba ją było znaleźć.
-Ech... ty jak zwykle nie dbasz o swoje rzeczy.
-Może już chodźmy? Zimno mi jest.- powiedziała Rozalia i ruszyliśmy w stronę sztabu. 

Po 20 minutach doszliśmy na miejsce. Na nasze szczęście nie było kolejki. Można było wchodzić po dwie osoby. Pierwsi weszli Leo i Rozalia. Później byli Armin i Alexy ,a kolejni to Nataniel i Kastiel. Na końcu byłam na i Lys. Podeszliśmy do biurka gdzie przyjmowali. Dziewczyna na przeciwko mnie pytała się mnie o imię, nazwisko i inne takie rzeczy. Za to dziewczyna która "obsługiwała",że tak to mogę ująć Lysa cały czas na niego spoglądała. 
-A ,więc Lysandrze. Robisz coś dzisiaj? Może jakaś kawa?- czy ona go zaprosiła na randkę?!
-Panienko, to bardzo kusząca propozycja ,ale mam już plany związane z tą oto siedzącą obok mnie kobietką.- uśmiechnął się do mnie.
-Acha... Przepraszam za kłopot.- jej policzki stały się czerwone. Zawstydziła się pewnie. Po tym całym zapisywaniu się wyszliśmy na zewnątrz.
-No to papa.- powiedzial Nataniel i poszedł do domu.
-Do zobaczenia jutro obywatele tego jakże pięknego kraju.- dodał Kastiel i też poszedł
-Papa.- dwójka bliźniaków powiedziała i poszła. 
-My z Leo też pójdziemy gdzieś papa.- białowłosa złapała chłopaka za rękaw i poszli. Zostałam ja i Lys.
-A więc czy kobietka chce ze mną pójść do parku?
-Tak, młody paniczu.- zaśmialiśmy się. Nagle Lys zaczął się schylać.- Co ty robisz?
-Wskakuj.
-Nie mogę. 
-Dleczego? 
-Bo jestem za ciężka.
-Nie jesteś. Wchodź.
-No dobrze.- wdrapałam się na jego plecy. Czułam się taka wysoka. Zaczęłam się śmiać.
-Z czego się śmiejesz?
-Z tej całej sytuacji. 
-Acha.- uśmiechnął się. Zaczęłam robić z jego pasm włosów warkoczyki. Wyglądał bardzo słodko.
-Co ty mi robisz z włosami?
-Plote warkoczyki.
-Jesteś niemożliwa.- zaczerwienił się 
-Wiem.- uśmiechnęłam się. Po 10 minutach obeszliśmy cały park. Chciałam zejść z pleców białowłosego ,ale on mi nie pozwolił. Później doszliśmy pod mój dom.
-Daj mi klucze to otworze.- powiedział
-Poprostu daj mi zejść.
-Nie.
-No już ci daje.- podałam mu klucze i on otworzył.
-Uwaga na głowę.- schyliłam się. Daniela nie było. Zaczął wchodzić po schodach. Otworzył drzwi do mojego pokoju i posadził mnie na łóźku. Pocałował mnie i powiedział.
-Kiedyś będę robił tak codziennie. Obiecuje...- powiedział i wyszedł zamykając za sobą powoli drzwi...



----------------------------------------------------------------
Przepraszam za spóźnienie z mojej strony ;_; A tak w ogóle zastanawiam się czy by nie ominąć 
Świąt i przejść odrazu do koncertu ;P decyzja należy do was ;3 Do następnego 

5 komentarzy:

  1. Cudownee!!! Ostatnia scena zwala z nóg!
    Poprostu żygam tęczą!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownee!!! Ostatnia scena zwala z nóg!
    Poprostu żygam tęczą!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Buuuuu ;_; Co taki krótki?!
    A tak to jest idealne! *.* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejciu jejciu ! O mamo! Jakie to słodkie... Spokojnie Weronika, bo zaczniesz rzygać tęczą. Ech... pozroooooo trzymaj się tam. Ale i tak końcówka sweetaśna !

    OdpowiedzUsuń
  5. Więcej takich sytuacji <333333 Niech będą Razem *-* <3

    OdpowiedzUsuń