środa, 24 grudnia 2014

Specjalny rozdział Świąteczny

Chciałam dodać ,że będzie ta sama ekipa co w rozdziale Halloween'owym ;* Miłego czytania

Sukienka Zuzi:


Sukienka Rozalii:

Strój chłopaków xD wiem sweet ;3

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siedząc przy kominku i popijając kakałko myślałam o jutrzejszych Świętach. Cała ekipa czyli ja, Lysander, Nataniel, Kastiel, Leo, Rozalia, Armin, Kentin i niedawno dołączył do nas Alexy mieliśmy spędzić Święta u mnie. Daniel nawet się ucieszył bo jak jest więcej ludzi to jest większa zabawa. Mówił ,że zaprosi też Jazzmyn. Nagle usłyszałam jakiś trzask w moim pokoju. Mojego kuzyna nie było więc byłam zdana tylko na siebie. Powoli wchodząc po schodach słyszałam coraz wyraźniej wszystkie dźwięki. Trzęsącą się ręką otworzyłam drzwi.

-M-m-mikołaj ?!?!?! Ty istniejesz ?!- w moim pokoju stał Święty Mikołaj! O co chodzi?
-Witaj młoda panienko. Musisz mi pomóc.
-A-ale w czym?
-Wiesz, jestem już stary ,a w tym roku bardzo źle się czuje i czy...
-Czy co?
-Czy...to ty nie mogłabyś być Mikołajem w tym roku?
-C-c-co???
-No tak. Dam ci sanie i bedziesz latać nad całym światem.
-A-a-ale dlaczego ja?
-Poprostu spodobałaś mi się i uważam ,że masz czyste serce.
-Myślisz ,że dam rade ?
-Napewno. Jesteś silna, dasz rade.
-Postaram się ,a moge zebrać grupe ludzi ,która mi pomoże ?
-Ależ oczywiście. Dzwoń do wszystkich jak leci i niech szybko przychodzą.
-Już ide.- poszłam do mojego pokoju po telefon i najpierw zadzwoniłam do Lysa.
-Lys, szybko przychodź do mojego domu. Później ci powiem.
-Coś ci się stało ? Żyjesz ? Nic ci nie jest ?
-Ze mną wszystko dobrze, najważniejsze żebyś przyszedł i weź ze sobą Leo.
-No dobrze, zaraz będziemy. Pa
-Do zobaczenia.- no to teraz czas na Armina i Alexy'ego. Wybrałam numer do Armina
-Hej Armin, nie pytaj tylko z Alexy'm przychodź tu odrazu do mnie.
-A chciałem sobie dzisiaj zrobić noc gier no... ,ale to przełożę. Zaraz będziemy.
-Ok, papa.
-Pa.- no to teraz Nat.
-Hej Nat, na wstępie mówie żebyś nie pytał o co chodzi bo ci powiem potem. Zbieraj się i przychodź do mnie do domu.
-Nic ci nie jest? Wszystko dobrze?
-Tak,tak nic mi nie jest, szybko tu przychodź.
-Ok już się zbieram i wychodze pa.
-Pa.- teraz Kentin
-Hej Ken, mam bardzo ważną sprawe. Przychodź szybko do mnie. Później ci powiem o co chodzi.
-Nie nazywaj mnie tak! Wiesz ,że spałem ?!
-Prosze to bardzo ważne.
-No dobra ,ale to musi być coś bardzo ważnego.
-Oj uwierz ,że jest. Pa.
-Papa.- no to teraz Kastiel.
-Hej Kastiel przyjdź do mnie bo mam bardzo ważną sprawe.
-Chcesz się miziać? Ok, już wychodze.
-Przychodź tu szybko i nie...nie będzie miziania.
-Szkoda ,ale i tak przyjde. Do zobaczenia.
-Pa.- on jest niemożliwy. Teraz Rozalia.
-Hej. Przyjdź szybko do mnie. Ważna sprawa.
-Idziesz na randkę z Lysiem i nie masz się w co ubrać. Już ide.
-Nie. To coś innego. Ważne żebyś przyszła.
-Ale jest to coś związanego z chłopakami?
-Nie.
-No to dobrze bo nie chce mi się taszczyć siat z różnymi ciuchami itp. Papa
-Narazie,- odłożyłam telefon i zeszłam na dół. Pan Mikołaj (będe go tak nazywać xDD) siedział na kanapie i jadł ciastka które leżały na stole.
-Ale dobre! Sama piekłaś?
-Tak. Dziekuje.- póściłam jakieś Świąteczne piosenki i zaczęłam sobie podśpiewywać.
-Ładnie śpiewasz. Nie wstydź się, śpiewaj.- podgłośniłam i zaczęłam śpiewać "Snow is falling''. Kiedy skończyłam wstał i zaczął mi bić brawa.
-Ale pięknie śpiewasz! Masz talent dziewczyno! Nie tylko do śpiewania ,ale i też do pieczenia ciastek.
-Haha, dziekuje.- zaśmiałam się i ktoś zadzwonił do drzwi. Była to cała ekipa (z Warsaw Shore xDD). Najpierw wbiegli Lys i Nat i powiedzieli jednocześnie
-Nic ci nie jest ?
-Nie, nic mi nie jest.- uśmiechnęłam się
-K-k-kto to jest ?- zapytała bardzo zdziwiona Rozalia
-Dzień dobry, jestem Świętym Mikołajem.- Pan Mikołaj uśmiechnął się promiennie.
-Co??- powiedzieli wszyscy razem
-Hahahahaha. Chyba nie mówisz poważnie ,że to Mikołaj!- powiedział zwijający się ze śmiechu Kastiel.
-Kastiel. Znam cię doskonale. Chamski, opryskliwy i wredny.- powiedział Święty
-Phy...odezwał się gruby facet w za małych gaciach.- dodał czerwonowłosy
-A nie mówiłem.- znowu odezwał się Mikołaj
-Ale Zuzia o co tu chodzi?- spytał Lys
-No właśnie jest taka ważna sprawa. W tym roku to my będziemy Mikołajami.
-Żartujesz?-spytał Kentin
-Nie. To ważne. Chyba nie chcecie zawieść tylu ludzi na świecie.
-No...nie.
-Zgadzacie się mi pomóc ?
-Bardzo chętnie. To będzie jak symulator bycia Mikołajem!- powiedział uśmiechający się Armin
-Temu to tylko gry w głowie. Zgadzam się.- powiedział Alexy
-Ja też.- dodał Kentin
-Może być to ciekawe przeżycie.- powiedział Lys
-Zgadzam się.- dopowiedział Leo
-Noo...ok.- powiedział Nat
-Jak dostane jakiś hajs za to, to ok.- powiedział ze swoim uśmiechem Kastiel
-Jak ty czasami dobijasz.- powiedziałam
-Ja też ide. A pozatym nie zostawie cię samej z tyloma chłopakami.- ostatnie zdanie powiedziała mi na ucho.
-Haha. Bardzo śmieszne.- powiedziałam ironicznie.- No to idziemy?
-Tak.- powiedział Lys i chcieliśmy już wychodzić ,ale..
-Czekajcie, czekajcie! Nie możecie przecież iść w takich strojach ,a ty dziecko szczególnie, przecież jesteś w piżamie.
-No to prawda.- popatrzałam na Pana Mikołaja.
-A więc patrzcie.- pstryknął palcami i w jednej chwili ja miałam na sobie czerwoną sukienke, czerwone buty na koturnie. Włosy były zaplecione w długi warkocz i miałam w nie wpiętą czerwoną kokarde. Rozalia też miała czerwoną sukienke tylko ,że troche inną. Posiadała takie same buty co ja. Chłopaki mieli na sobie garnitury (chyba tak to mogę nazwać) w świąteczne wzory. Po ich minach było widać ,że tylko Alexy'emu przypadł on do gustu.
-Ale on ładny. Dziekuje.- odezwał się Alexy
-Czy to konieczne?- złapał się za głowe Nat
-Zaraz to zdejme! Wyglądam jak jakiś laluś!- powiedział Kastiel z dosyć nieciekawym wyrazem twarzy
-Podobny strój zrobiłem moim simom.- odezwał się ucieszony Armin
-Podzielam zdanie Kastiela, zaraz to zdejme.- odezwał się Kantin.
-To nie jest mój styl no ,ale cóż raz w życiu trzeba się poświęcić.- uśmiechnął się do mnie Lys
-Nie będę tego komentował.- dodał Leo
-A według mnie bardzo fajnie wyglądacie.- powiedziałam
-Zgadzam się. Do twarzy wam w tych strojach.
-Łatwo wam mówić. Jesteście dziewczynami i macie sukienki.- powiedział czerwonowłosy
-Koniec marudzenia, ruszajmy!
-No to życze wam powodzenia!- powiedział Święty
-Dziekujemy ,ale tak wogule gdzie są sanie?
-Na dachu. Czekajcie...- wyciągnął ze swojej kieszeni woreczek i posypał nas jakimś proszkiem.
-Teraz jak pomyślicie o lataniu to zaczniecie się wznosić.
-Acha, napewno.- Kastiel zamknął oczy i chwile potem wznosił się ku górze.- To są chyba jakieś jaja!
-Chodźcie na podwórko. Tam będzie wam najlepiej wlecieć na dach.- podążyliśmy za Panem Mikołajem go ogrodu. Dobrze ,że było ciemno bo nie zbyt dobrze by było jakby jakiś sąsiad nas zobaczył. Wszyscy wznieśliśmy się w powietrze i po chwili byliśmy już na dachu mojego domu. Zobaczyłam piękne, czerwone sanie. Zaprzęg składał się z 9 reniferów. Na przodzie był jeden z czerwonym nosem ,a pozostałe były zaprzężone w parach.
-Ja chce prowadzić!- powiedział ,a raczej krzyknął Kastiel
-Dobrze, tylko nas po drodze nie zabij.- powiedział Rozalia
-Spokojnie, masz do czynienia z przyszłym posiadaczem lamborghini.
-Acha już to widzę.
-Haha, nie droczcie się tylko już chodźcie.- powiedział uśmiechnięty Alexy. Wszyscy wsiedli do sań. Były trzy rzędy. Usiadłam na końcu.
-Mogę się dosiąść?- spytał mnie Lys
-Tak.- powiedziałam z wielkim uśmiechem. Przed nami usiadła Roza wraz z Leo, Arminem i Alexym. W pierwszym rzędzie Kastiel (bo kierował), Kentin i Nataniel.
-Żeby renifery ruszyły powiedz "chop" ,a żeby się zatrzymały "stop" i tyle.
-Tylko tyle? Myślałem ,że to będzie trudniejsze.
-No bo jest. Te renifery mają GPS w swoich nosach więc wiedzą gdzie mają lecieć ,a pozatym są to najspokojniejsze renifery jakie mam.
-Coś czuje ,że mnie nie lubisz.
-No wiesz znam cię doskonale ,a dokładniej twoje wybryki.
-Dobrze, dobrze. Nie gadaj tyle tylko lećmy.
-Eh...powodzenia.
-Papa.- powiedziałam i wznieśliśmy się wysoko do góry.
-No to gdzie najpierw?- spytał Nat
-Może Tokio?- spytał Armin
-Ok. No to lecimy!- po sekundzie znaleźliśmy się w Tokio. Było tam pięknie! Tak kolorowo! Widać ,że Japończycy postarali się w te Święta. Ulice były pięknie przystrojone.
-Kto idzie jako pierwszy?- spytał Kentin
-Może Zuza. To wszystko jej sprawka więc niech ona czyni honory.- powiedziała Roza
-Ja?! Ale ja nie wiem jak mam to zrobić!
-Chcesz żebym z tobą poszedł?- zapytał mnie Lys
-Yhy...
-No to ok. Kto jest pierwszy na liście...spójrzmy...Haruka Fuse. Jesteśmy dokładnie pod jej domem, Kas zatrzymaj sanie.
-Stop!.- krzyknął Kastiel ,a sanie zaczęły się zniżać. Ja i Lys wyszliśmy z sań.
-No to chodźmy.- powiedział białowłosy. Wzięliśmy dla niej prezent z tylniej części sań. Chłopak złapał mnie za rękę i zaciągnął w strone komina.
-Panie mają pierszeństwo.
-Ha ha.- spojrzałam na niego z wyrzutem i pomyślałam o lataniu. Wzniosłam się do góry ,a później wleciałam do komina. Kiedy z niego wyszłam zobaczyłam pięknie przystrojony dom. Za mną stanął trochę ubrudzony od sadzy Lys.
-Haha.  Masz czarny nos. Czekaj.- wzięłam ze stolika chusteczkę higieniczną i zaczęłam czyścić jego czarny nos.
-Przestań, to nie jest chwila na poprawianie mi wyglądu.- powiedział ,a ja zaczęłam się śmiać
-No dobrze, dobrze już przestaje. Daj mi prezent.
-Ależ prosze.- wręczył mi prezent ,a ja położyłam go pod choinką.
-Idziemy?
-Tak.- znowu pomyślałam o lataniu i chwile potem znowu byliśmy na górze. Weszliśmy do sani i spojrzałam na Lysandra. Znowu był brudny! Cały czas miałam przy sobie tą chustkę więc znowu zaczęłam czyścić jego nos
-Jesteś niemożliwa.- powiedział to uśmiechając się do mnie...


-No to teraz gdzie?- zapytał Kastiel
-Został nam tylko Paryż i koniec.- powiedział Leo który czytał liste dzieci
-Która godzina?
-4 nad ranem. Ale szybko się uwinęliśmy.- powiedział Kentin
-No to może zostaniemy na trochę dłużej w tym Paryżu?- powiedziała Rozalia
-To bardzo dobry pomysł.  Bardzo chętnie wejde do tych paryskich butików.- powiedział Alexy
-Ja jestem za.- powiedziała Rozalia i spojrzała na Leo
-Jak ma wam to sprawić przyjemność to możemy lecieć.
-No to w droge!- w jednej chwili byliśmy już w Paryżu. Było tam jeszcze piękniej niż w Tokio. Wieża Eiffla była przystrojona pięknymi światełkami. Było bajecznie...

Po 2 godzinach wszystkie prezenty zostały rozdane.
-Oficjalnie ogłaszam ,że wszystkie prezenty zostały rozdane!- powiedział Armin
-Ale czekaj, czekaj. Tutaj jest jeszcze jeden worek!- powiedziałam
-Co?!?!- wszyscy powiedzieli razem i spojrzeli na mnie.
-Zobacz o kim jeszcze zapomnięliśmy.- zajrzałam do worka.
-Zaraz, zaraz przecież to są prezenty dla nas! To dla Kasa.- wręczyłam mu paczke.- To dla Rozalii, to dla Leo, to dla Alexy'ego, to dla Armina, to dla Nata, to dla Kentina ,a to dla mnie. Chwila, chwila. Nie ma nic dla Lysa.
-Bo ja nie chciałem takiego prezentu. Ja chciałem inny prezent.
-A co to miało być?
-Zobaczysz później.- uśmiechnął się do mnie. Każdy z nas dostał to co chciał. Kastiel dostał struny do gitary. Nat jakiś kryminał. Kentin misia. Rozalia nową sukienke. Leo jakąś niezidentyfikowaną rzecz. Armin dostał the sims 4. Alexy nowe słuchawki. Ja dostałam najnowszy album STARISH. Ciekawe jak oni spędzają Święta? Sanie zaczęły się zniżać. Wylądowaliśmy na dachu jakiegoś domu.  Dzięki naszej mocy latania bezpiecznie zlecieliśmy na dół.
-No to gdzie kto idzie ?- spytała się Rozalia
-Ja jak wcześniej wspomniałem ide do butików ,a Armin idzie ze mną.
-Co?! Ja się nie...-nie dokończył bo Alexy złapał go za kołnierz od bluzki i zaczął ciągnąć w strone butików.
-Ta dwójka jest niemożliwa.- powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.
-My z Leo pójdziemy gdzieś, jeszcze nie wiem gdzie ,ale gdzieś.- złapała go za ręke
-A ja bym chciał porwać tą miłą panią na dłuższy czas.- Lys uśmiechnął się do mnie i podał mi rękę.- Czy miła pani się zgodzi ?
-Ależ oczywiście.- odwzajemniłam uśmiech i podałam mu ręke. Poszliśmy w jakimś nie znanym dla mnie kierunku. Przechodziliśmy przez piękne uliczki miasta. Nie na darmo mówią ,że Paryż to miasto zakochanych. Lys póścił moją ręke. Tym razem przyciągnął mnie do siebie ramieniem. Moje policzki zaróżowiły się. Ludzie przechodzący obok nas patrzeli na naszą dwójkę. Chyba jeszcze nigdy nie widzieli chłopaka z białymi włosami, heterochromią i w takim stroju ,ale właśnie to dodaje mu tej oryginalności i uroku. Dlaczego to mną się zainteresował? Przecież nie jestem jakąś piękną dziewczyną. Z zamyślenia wyrwał mnie głos białowłosego.
-To już tu.- staliśmy pod wieżą Eiffla. Słońce wschodziło i dodawało to jeszcze większego uroku tej chwili.- chciałem ci coś już od jakiegoś czasu powiedzieć ,a ,że akurat jesteśmy w takim miejscu to nie chce przegapić takiej okazji i jeszcze teraz dowiesz się jaki chciałem prezent..- stanął twarzą do mnie i złapał mnie za obie ręce. 
-Wszystko to co razem przeżyliśmy zapamiętam do końca świata. Te wszystkie chwile radości i smutku. Kiedy cię poznałem wiedziałem ,że to ty jesteś tą jedyną. Kocham cię i nigdy nie przestane. Ty możesz nie czuć tego samego co ja ,ale ja poczekam. Poczekam na tą odpowiednią chwile. Pamiętaj ,że zawsze na ciebie będe czekać. Powiem to jeszcze raz. Kocham cię.- byłam zszokowana. Nie mogła wypowiedzieć ani jednego słowa. Poczułam jak po moich policzkach spływają ciepłe łzy.
-Co się stało?- przytuliłam się do niego
-Też cię kocham.- powiedziałam bardzo cicho ,ale on to usłyszał. Podniósł mój podbródek i powiedział
-Nie płacz. Wszystko jest dobrze. Ja cię kocham i ty mnie kochasz. Nie ma się po co smucić.
-Ale ja nie płacze ze smutku tylko ze szczęścia.
-Miałem taką nadzieje. Wesołych Świąt.
-Wesołych Świąt.- pocałował mnie i nagle...

TRACH! Leże w swoim łóżku cała gorąca. 
-T-t-to był tylko sen? Dlaczego wszystkie fajne rzeczy to muszą być sny ?!- upadłam głową na poduszki...

W tym samym czasie w domu u Lysa

Szybko podniosłem się z łóżka. To był sen ? Najwyraźniej tak.
- Dlaczego to nie mogło dziać się naprawdę ?- uderzyłem  poduszką w ściane...
Nagle przyszedł mi do głowy pomysł. 
-Zadzwonie do niej i złoże jej życzenia świąteczne.- pomyślałem i wziąłem telefon z mojej szafki.
-Halo?- usłyszałem jej zaspany głos
-Cześć. Chciałem ci życzyć Wesołych Świąt.- uśmiechnąłem się do słuchawki
-Dziekuje. Nawzajem Wesołych Świąt. Do zobaczenia wieczorem. Papa
-Papa.- rozłączyła się.- Chciałem ci jeszcze powiedzieć ,że cię kocham...

---------------------------------------------------------------------
Mam nadzieje ,że się podobał :D życzę wam zdrowia ,szczęścia i 
codziennie buziaków od Lysia ;** Szczęśliwego Nowego roku i wogule ;33
Wszystkiego najlepszego ;33



3 komentarze:

  1. Zajebisty rozdział ;) Tylko "prezĘty" tak się nie pisze xd Jeden błąd ale co rusz kuło w oczy bo powtórzony ze 9 razy xd Jeśli chodzi o fabułę to jest zajebista moja droga :D
    Z okazji świąt dużo zdrówka prezentów miłości ciepła i wenki do pisania ;) A i słownika ortograficznego Ci życzę na Gwiazdkę ;) Na pewno się przyda ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. oficjalnie ogłaszam ,że ten błąd został poprawiony xDD A tak wogule czy tylko mi najbardziej podoba się tekst Kastiela o lamborghini ? xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zaczęłam się śmiać na tym momencie:
      "-Na dachu. Czekajcie...- wyciągnął ze swojej kieszeni woreczek i posypał nas jakimś proszkiem.
      -Teraz jak pomyślicie o lataniu to zaczniecie się wznosić.
      -Acha, napewno.- Kastiel zamknął oczy i chwile potem wznosił się ku górze.- To są chyba jakieś jaja!"
      I ta moja wyobrźnia haha

      Usuń