czwartek, 24 grudnia 2015

Życzenia!

Także no... Życzę wam moi kochani Wesołych Świąt <3 Spokojnych, rodzinnych świąt bo to jest jednak najważniejsze <3 A tak jeszcze na marginesie, chcecie speszjal rozdział na święta? B)

poniedziałek, 7 grudnia 2015

Nawet nie wiecie jak mi głupio :') Tyle miesięcy nic nie pisałam. Przepraszam was bardzo, ale szkoła się udzieliła ;_; Także no nie wiem jak będzie. Postaram się coś w najbliższym czasie napisać i proszę. Piszcie mi czy ktoś tu ciągle jest ;_;

poniedziałek, 20 lipca 2015

Rozdział 30 cz.1

-O! Zapomniałem, że przyniosłem gitarę.- chłopak poszedł do przed pokoju i po chwili wrócił z pokrowcem na gitarę zarzuconym na ramię. Po chwili wyjął instrument z pokrowca i na mojej twarzy zagościło zdziwienie. Moim oczom ukazała się zwykła gitara strunowa.
-Myślałam, że grasz na elektrycznej gitarze.
-Gram, gram, ale nie chciałem tu taszczyć całego wzmacniacza.
-Jeszcze biedne dziecko by się zmęczyło, rozumiem.- zaczęłam się śmiać na co chłopak się uśmiechnął.
-No jednak nie mogę się przemęczać... Tak w ogóle to mam propozycję.
-Jaką?
-Czy nie chciałabyś nauczyć się grać na gitarze?
-Tak szczerze to od zawsze chciałam umieć na niej grać. Jeszcze w dodatku na strunowej, ale nigdy nie miałam jak.
-To czyli mam rozumieć, że chcesz?
-Tak.
-No to zabieramy się do roboty. Usiądźmy na podłodze, będzie najwygodniej.- posłusznie posłuchałam Kastiela i usiadłam po turecku na dywanie. On natomiast podał mi gitarę i usiadł za mną. Dodał jeszcze abym przysunęła się jeszcze bliżej niego bo będzie mu łatwiej pokazywać mi wszystkie akordy. Przylgnęłam plecami do klatki piersiowej chłopaka,a ten pokazał mi jak mam złapać mi gitarę. Oczywiście trzymał moje ręce i nakierowywał je na poszczególne dźwięki. Przyznam, że zabawa była przednia i było widać, że Kastiel też się świetnie bawił. Dużo razem się śmialiśmy i wygłupialiśmy. Z tej całej nauki zapamiętałam może z dwa akordy... Nie wiem. Po tym całym zdarzeniu chłopak schował gitarę do pokrowca i chwilę później wyjął plik jakichś kartek. Wręczył mi je, a ja spytałam po co mi one są.
-Tu masz napisane teksty naszych piosenek których masz się nauczyć. Nie pamiętasz? Gramy koncert w twoje urodziny.
-No to prawda... Zaraz, zaraz. Skąd wiesz, że mam urodziny drugiego stycznia?
-No... Pytałem się Rozalii kiedy masz urodziny. Oczywiście z ciekawości.- chłopak zarumienił się i odwrócił wzrok.
-Uznajmy, że ci wierzę.- po chwili zaczęłam czytać teksty. Prawie wszystkie były o miłości, zauroczeniach ipt... Zaczęłam ronić łzy kiedy przeczytałam to jedno zdanie.- "Zawsze byliśmy, jesteśmy i będziemy ponieważ nasza miłość będzie trwała aż do końca świata..."-przeczytałam na głos i na dobre się rozkleiłam. Chłopak podszedł do mnie i przytulił. Trwało to dłuższą chwilę kiedy czerwonowłosy się odezwał.
-Moja bynajmniej będzie trwać wiecznie... Pamiętam jak przyszłaś do tej szkoły. Byłaś nowa, nikogo nie znałaś. Myślałem, że jesteś kolejną, nudną dziewczyną którą można łatwo zabajerować... Myliłem się. Miałem nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz te wszystkie błędy i będziemy razem, ale wolałaś jego... Grzecznego chłopaka który jest cichym marzycielem i ma wszystko poukładane w głowie. Czego mogłem się spodziewać... Że niby pokochasz takiego buntownika i gbura jak ja? Nie mówiąc już o tym, że próbowałem się kiedyś zgwałcić. Postąpiłem jak ostatni kretyn... Nie wspominajmy o tym, że jeszcze Nataniel miał cię na oku, ale widząc po jego ostatnich zachowaniach już chyba przestał się starać bo wiedział, że i tak wygra Lysander. Na polu bitwy zostałem ja i on... Liczyłem na to, aby sam sobie podstawił jakąś minę... Nie zawiodłem się. Wszystko jest teraz przede mną i wiem, że nie będę żałował. Dniami i nocami myślałem o tobie i jakby było nam dobrze... A teraz po tym co Lysander ci zrobił uznałem, że mam już wolną drogę do ciebie... Nie dzisiaj, ale kiedyś... Mam nadzieję, że mnie pokochasz tak jak ja ciebie.- złapał mnie za policzek i zbliżył swoją twarz do mojej.- Kocham cię.- szepnął cicho i pocałował. Po moich policzkach powoli spływały ciepłe łzy. Nie wiem co mam robić... Ja, ja, ja... Nie wiem czy go kocham.
-Kastiel... Ale ja nie wiem czy cię kocham.
-Spokojnie. Poczekam.
-Ale nie chcę żebyś cierpiał. Skąd masz to przeczucie, że warto czekać?
-A czy gdybyś czegoś do mnie nie czuła to czy pozwoliłabyś mi cię pocałować?
-No to fakt, ale nie wiem... Rozumiesz co czuję...


--------------------------------------------------------------------------------
Tak, tak. Zabijecie mnie xD Rozdziały nie pojawiają się często bo już nie mam  takiego zapału jak kiedyś do pisania tej książki ;_; Ale za to mam dobrą wiadomość :3 Dzisiaj mija rok odkąd piszę tą historię <3 Dziękuję wam za te wszystkie super komentarze i za to, że wytrzymujecie z moim lenistwem ;_; Nie wierzę, że przez ten rok nabiliśmy tyle wyświetleń <3 dziękuje jeszcze raz <3

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 29

Kiedy się obudziłam leżałam sama na łóżku przykryta kołdrą. Po chwili odkryłam się bo uznałam, że jest mi gorąco. Najwidoczniej Kastiel sobie po prostu poszedł. Rozumiem go... Po co miałby tu ze mną siedzieć i patrzeć jak płacze lub śpię... Uznałam, że posłucham muzyki, więc z mojej szafki nocnej wzięłam telefon. Włożyłam słuchawki do uszu i przewróciłam się na bok. Przymknęłam oczy i kompletnie oddałam się muzyce. Zaczęłam nawet podśpiewywać tekst jednej z nich. Nagle ktoś na mnie skoczył! Okazało się, że to Kastiel który obecnie leżał na mnie i przygniatał. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i położyłam telefon na podłodze. Zrobiłam złą minę na co chłopak zaczął się śmiać.
-Dlaczego się śmiejesz?!
-Z twojej miny. Jest na prawdę rozwalająca.- chłopak cały czas się śmiał, a ja po chwili też.
-Rozbrajasz mnie.
-Czym? Swoim pięknem osobistym?
-Nie! Swoją głupotą.- zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać na co chłopak podniósł się i usiadł na łóżku. Skrzyżował ręce i zrobił obrażoną minę. Było widać, że tylko udaje.
-A ja ci takie pyszne kanapki i herbatę zrobiłem.- powiedział z symulowaną pogardą w głosie.
-No przecież żartowałam.- wywróciłam oczami uśmiechając się i usiadłam obok niego.
-Ale nie doceniasz mojego piękna osobistego.
-Nie przeginaj.
-No wiesz przecież, że kocham się ze wszystkimi droczyć.- nagle chłopak złapał mnie za szyję i poczochrał po włosach.
-Puść mnie! Puść mnie! Puść mnie!- krzyczałam cały czas się śmiejąc. Nagle zadzwonił mój telefon i kiedy chłopak mnie puścił podniosłam go z podłogi i odebrałam połączenie.
-Cześć młoda.- był to Daniel
-Co jest?
-Bo wiesz co...
-Zostajesz u Jazzmyn?
-Tak...
-No spoko. Miłej zabawy.
-I nawzajem.- odpowiedział, a ja się rozłączyłam.
-Daniel dzisiaj nie przychodzi do domu?
-Tak. To czyli będę jeść sama lody i oglądać jakieś romansidła.
-A kto powiedział, że ja mam stąd zamiar iść?
-Nie musisz zostawać, ja cię przecież nie trzymam.
-Ale ja chcę zostać. Zobaczysz, że moje towarzystwo polepszy ci humor. Jak tu jestem to cały czas się śmiejesz i jest ci przyjemnie, tak?
-No tak.- uśmiechnęłam się pod nosem
-Wiedziałem.- odwzajemnił gest i podał mi talerz z kanapkami.- Ty spokojnie jedz, a ja pójdę do domu po pare rzeczy, dobrze?
-Tak, tak. Nie masz się o co bać.
-Na pewno?
-No tak. Przecież nie mam dwóch lat...
-To ja będę za około pół godziny. Masz się nie zabić.
-No idź już.- uśmiechnęłam się i wzięłam gryza kanapki.
-Papa.
-Papa...- chłopak wyszedł z pokoju i chwilę później usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Uznałam, że nie chce siedzieć tutaj sam, więc poszłam na dół (oczywiście z talerzem kanapek w ręce) i włączyłam telewizor. Usiadłam na kanapie i wróciłam do jedzenia kanapek.,.

I znowu zaczęłam płakać. Leciał film o parze która dopiero się poznaje, a później ze sobą są. Przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek. Był taki, taki... pierwszy i jedyny. Schowałam twarz w dłoniach i nagle ktoś wszedł do domu. Podbiegł do mnie i przykucnął na przeciwko mnie.
-Wiedziałem, że zostawianie ciebie samej nie jest dobrym pomysłem.- od razu rozpoznałam, że to Kastiel.- Masz już nie płakać, zrozumiano?
-Ale to nie jest takie łatwe.
-Rozumiem, że to nie jest dla ciebie przyjemne, ale trzeba żyć dalej.- chłopak mnie przytulił i pocałował w czoło.
-Jak się ciesze, że tu jesteś.- powiedziałam cicho i złapałam chłopaka za koszulkę.
-Mówiłem, że w moim towarzystwie będzie ci lepiej. Trzeba mieć kogoś kto cię pocieszy.
-Jeszcze raz dziękuje.- jeszcze mocniej zacisnęłam palce na jego koszulce.
-Nie zostawiłbym cię samej. Jestem ci teraz potrzebny.- jeszcze raz dostałam buziaka w czoło
-Wiesz, że przeze mnie masz brudną koszulkę od tuszu do rzęs?
-Ona nie jest ważna. Przecież mogę ją w każdej chwili wyprać.
-Będziesz chciał jakąś koszulkę Daniela?
-Mogę chodzić bez, chyba, że nie chcesz, aby ci oczy wypadły z zachwytu.- zaczęłam się śmiać.
-Nigdy się nie zmienisz.- powiedziałam dalej się śmiejąc.- a tak w ogóle to zrobiłeś pyszne kanapki.
-Wiedziałem, że jestem świetnym kucharzem.- uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam na chłopaka
-Dziękuje.- w zamian dostałam buziaka w policzek, a po chwili uznałam, że pójdę na górę po koc. Chłopak mnie puścił, a ja wstałam z kanapy.
-Zaraz wrócę. Pójdę po koc bo jak będziemy tutaj siedzieć to zrobi mi się zimno.
-Spokojnie, zadbam o to żeby nie było ci zimno. Nie musisz nigdzie iść.
-I tak pójdę po ten koc. Też chcesz?
-Nie, dzięki.- kiedy to powiedział poszłam na górę i wzięłam swój ukochany fioletowy koc. Przy okazji zabrałam ze sobą telefon i zeszłam na dół. Kiedy weszłam do salonu zobaczyłam Kastiela bez koszulki... W jednej chwili zrobiłam się czerwona i zrobiłam głupią minę.
-Widzę, że doznałaś szoku. Spokojnie, mogę założyć tą koszulkę jak masz udawać głupią przez całą noc. Gdzie Daniel ma pokój?
-Ja ci ją przyniosę, czekaj.
-Jak chcesz, ale niech będzie czarna.
-Jak sobie życzyć panie.- odpowiedziałam uśmiechają się i poszłam po tą CZARNĄ koszulkę. Weszłam do pokoju mojego kuzyna i wyciągnęłam z szafki jedną z koszulek. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół po czym wręczyłam ją chłopakowi.
-Widzę, że moje wymogi zostały spełnione.
-Tak, nie było to trudne...Daniel ma ich pełno.
-Wie co dobre.- założył koszulkę na siebie po czym przeczesał palcami swoje czerwone włosy...

----------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że spalicie mnie na stosie :') Przepraszam, że rozdziały są bardzo rzadko, ale teraz miałam poprawki w szkole ;_; Takie życie...ale! Niedługo zaczynają się wakacje, a co za tym idzie więcej czasu na pisanie B) Trzeba jeszcze przetrwać te dwa tygodnie :D Jeszcze raz bardzo przepraszam ;_; (i wiem, że rozdział jest króciuśki) 

sobota, 16 maja 2015

Fanfik #6

Zuza i Murasakibara poszli gdzieś... Blondynka z początku nie wiedziała gdzie jest prowadzona, ale po chwili weszli w sam środek parady (?). Przeciskali się przez tłum ludzi kiedy nagle Zuzia się potknęła i prawie by upadła gdyby nie trzymała ręki fioletowowłosego, 
-Boże... Potykasz się o własne nogi.
-Nie moja wina, że tu jest tylu ludzi... a poza tym chodnik jest nierówny.
-Tak, tak. Wmawiaj sobie. Myślałem, że bez tego się obejdzie, ale nie chce żebyś się tutaj zabiła, więc wskakuj.- pochylił się, a dziewczyna weszła na jego plecy. Kiedy chłopak podniósł się do pionu Zuza myślała, że zaraz z niego spadnie, była tak wysoko. Murasakibara szedł powoli, a wszyscy ludzie którzy ich mijali patrzyli się na nich. Jednak to nie jest codzienny widok. 
-A właśnie! Mam coś dla ciebie.- Chłopak wyjął z kieszeni swoich spodni paczkę pocky i wręczył ją Zuzi.
-Dziękuje.- uśmiechnęła się i podniosła wieczko opakowania. Jej oczom ukazał się jeden czekoladowy patyczek owinięty w małą karteczkę. Wyjęła paluszek z pudełeczka i wręczyła je chłopakowi. Odwinęła smakołyk z papierka i zobaczyła, że jest coś na nim napisane:
"Pójdziesz ze mną na bal?"
-Tak!- dziewczyna powiedziała uradowana. 
-Wiedziałem, że się zgodzisz, a teraz możesz mi oddać to pocky. Ono miało być tylko na pokaz. 
-Nie oddam. Prezent to prezent. Jak chcesz mogę się z tobą podzielić.
-Biorę lepszą część. 
-Dobrze. Mam jeszcze pytanie.
-Hmm...?

-Sam to wymyśliłeś czy Himuro ci przy tym pomagał?
-Pff... Nie wierzysz we mnie? 
-Żartuję przecież.- powiedziała dziewczyna i połamała patyczek na dwie części. Jedną podała chłopakowi, a drugą wsadziła sobie do buzi. Popatrzyła na czuprynę fioletowowłosego i uśmiechnęła się pod nosem. 
-Jesteś na prawdę kochany.- powiedziała cicho, a chłopak się uśmiechnął...


Kiedy obie dziewczyny przyszły do swoich pokoi opowiedziały sobie co spotkało je przedtem.
-Ale to było słodkie!
-No wiem, ale właśnie! Mamy tylko 6 godzin na przygotowanie się!- powiedziała Zoe który potrząsnęła swoją przyjaciółką.
-To przecież mnóstwo czasu.
-Co ty mówisz?! Jak ja w trzy godziny włosy układam.
-Ech... Jesteś niemożliwa...Ale wiesz, że my zaraz idziemy na obiad?
-No to szybko bo wiesz... Jeszcze nie zdążę i będzie...A pozatym ciebie trzeba jeszcze ubrać, więc...
-No dobrze, dobrze...- po 20 minutach chodzenia Zoe w tą i z powrotem zawołali ich na obiad. Brunetka wypadła z pokoju jakby wystrzelona z armaty. Zuza za to spokojnie wyszła z pomieszczenia i zamknęła drzwi. Po 5 minutach wszyscy już byli na miejscu zbiórki. Zoe niczym sławny sprinter wybiegła jako pierwsza i tyle ją widziano. Do Zuzy podszedł Kise.
-Co jej się stało? Aż tak jest głodna?
-Nie... Uważa, że 6 godzin to za mało na przyszykowanie się na bal, więc ona woli iść szybciej, ale to nic nie da ponieważ i tak wszyscy wychodzimy razem z obiadu.
-Haha. Naprawdę?
-Tak. Znam ją już tyle lat, że się do tego przyzwyczaiłam...

Po kolejnych pięciu minutach wszyscy doszli na jadalnie, a Zoe już jadła w kącie swoją jakże pożywną porcję sałaty. Zuza dosiadła się do niej i patrzyła na nią przez chwilę.
-Ale wiesz, że jak szybciej zjesz to i tak będziesz musiała czekać na pozostałych?
-Tak, więc dlatego się wymknę i nikt nie zauważy.
-Boże... widzisz i nie grzmisz...- blondynka złapała się za czoło
-No co? Ja się wcześniej zacznę szykować. Ja chcę być dopracowana jak nigdy.
-Ech... Co ja z tobą mam.
-Dobrze, dobrze... i... skończyłam! A teraz musze się jakoś  stąd wymknąć...- dziewczyna wstała od stołu i zaniosła talerz do okienka na naczynia. Po cichu szła w stronę wyjścia i kiedy miała przekraczać próg ktoś złapał ją za rękaw. Był to jeden z nauczycieli.
-A ty gdzie się wybierasz młoda damo?
-No...yy...do toalety! Tak, do toalety.
-Tak,tak. Już kiedyś pokazałaś swoje umiejętności, więc wracaj na miejsce..
-No, ale, ale...
-Szybko...
-No dobrze.- Zoe poszła w stronę swojej przyjaciółki która obecnie zwijała się ze śmiechu.
-No i z czego się śmiejesz?
-Z ciebie. Taka ty to niby chytra i przebiegła, a tu proszę. Haha.
-Grr...- mruknęła brunetka i usiadła z założonymi rękami koło Zuzy...

Po 10 minutach narzekania Zoe w końcu wszyscy wrócili do swoich pokoi. Dziewczyna wbiegła do swojego z prędkością Sonica i zaczęła rozrzucać wszystkie ubrania po całym pokoju.
-Stop, stop, stop! Co ty robisz?!
-No przygotowywuję się na bal.
-Ale przy tym nie musisz robić takiego bałaganu.- spojrzała na nią wzrokiem pełnym hejtu i rozwaliła się na łóżku. 
-Co ty robisz?- stanęła nad nią brunetka i złapała się za głowę
-No leżę... Ja nie potrzebuje tyle czasu co ty...
-No, ale, ale... Idź umyć włosy!
-Dlaczego?
-No bo jak chcesz żebym cię uczesała to musisz mieć je czyściutkie.
-Ale dlaczego nie możesz zrobić tego później?
-Chcesz ładnie wyglądać?- powiedziała już zirytowana brunetka
-Tak...
-No to biegnij do tej łazienki i myj te włosy! Raz, raz!- wskazała ręką łazienke, a Zuza szybko wstała i pędem do niej pobiegła.- No i idealnie.- dopowiedziała dziewczyna i zaczęła szukać sukienki dla siebie. Znalazła sukienkę w kolorze pudrowego różu. W drugą rękę wzięła czarne, sznurowane buty na obcasie za kostkę.
-Może być.- powiedziała po cichu. Nagle Zuza wybiegła z łazienki.
-No i co teraz?- powiedziała i podeszła do swojej przyjaciółki
-Siadaj na krześle to coś wykombinuję.
-Oki.- powiedziała i usiadła na wskazanym miejscu. Zoe po chwili zastanowienia uznała, że wyprostuje jej włosy.Wyciągnęła z torby prostownice. Podłączyła ją do kontaktu i po paru minutach była już ciepła. Paroma sprytnymi ruchami włosy blondynki stały się proste.
-Pięknie.- powiedziała i odłożyła prostownice.- A teraz daj mi gumkę.
-Po co? Nie zostawisz ich tak?
-Nie. Zrobię ci kucyczka i ozdobię go kokardką. Dobrze?
-Rób co chcesz.- powiedział i po chwili jej włosy były już związane w kitkę. Grzywka dopełniała cały efekt. Zoe podeszła do swojej torby i wyciągnęła z niej czarną kokardkę. Przypięła ją do włosów Zuzy i podała jej lusterko.
-Ooo... Jak ładnie wyglądam. Dziekuje.
-To drobiazg, ale wybacz bo teraz ja muszę się zrobić na bóstwo.
-No dobrze, dobrze. Już ci schodzę.- Zuza podniosła się z krzesła i ustąpiła Zoe. Ta usiadła na nim i zaczęła się czesać. Blondynka natomiast znalazła w swojej walizce czarną sukienką z koronkowymi rękawami i tego samego koloru sznurowane buty na koturnie. Weszła do łazienki i ubrała się. Po chwili wyszła z niej i zobaczyła Zoe która mocuje się z lokówką.
-Boże... Myślałam, że tylko ja mam takie problemy.- Zuza podeszła do swojej przyjaciółki i pomogła jej.
-Dziekuje, ale wiesz... mogłaś się pośpieszyć.- powiedziała brunetka i zabrała jej z ręki lokówkę.- I tak w ogóle rozpuść włosy.
-Po co?
-Bo nie podobasz mi się tak.
-A mi się podoba.
-Ale to nie tobie ma się podobać tylko innym.
-Tak, tak. Wmawiaj sobie co chcesz.
-Rozpuszczaj je.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.- podeszła do niej i siłą pociągnęła za gumkę i włosy blondynki opadły jej na ramiona.
-No dzięki.- Zuza spojrzała na swoją przyjaciółkę morderczym wzrokiem.- Ale co ty chcesz mi jeszcze z tymi włosami robić?
-Zrobię ci koka.-  wzięła gumkę do ręki i jednym zręcznym ruchem zrobiła upięcie. Na środku dodała jeszcze kokardkę.- I jak?
-No... wyglądam lepiej, Dziekuje jeszcze raz.
-No i widzisz. Cioci Zoe się słucha.
-Dobrze, dobrze ciociu.- obie zaczęły się śmiać.- Ale teraz ty się szykuj bo nic jeszcze nie zrobiłaś.
-Hmm...To prawda. Ty się musisz tylko pomalować, a ja co?
-No to tyle nie gadaj tylko do pracy. Raz, raz!- blondynka powiedziała i usiadła na łóżku. Natomiast Zoe poszła do łazienki się ubrać. Po paru minutach wyszła ubrana w sukienkę koloru pudrowego różu i czarne, zawiązywane buty na koturnie. Usiadła przy stoliku i zaczęła kręcić loki lokówką. Po 15 minutach jej fryzura była gotowa. Później zaczęła się malować i przy okazji zrobiła to samo z jej przyjaciółką. Po 20 minutach były już w pełni gotowe. Miały jeszcze trochę czasu, więc zaczęły rozmawiać o tym jak super będzie na balu...

-No gdzie oni są?!- powiedziała brunetka, a bardziej krzyknęła kiedy już któryś raz z kolei spojrzała na zegarek który wskazywał 19:57.
-Nie denerwuj się, spokojnie,..
-No, ale nienawidzę jak ktoś się spóźnia, a poza tym nie na darmo szykowałam się tyle czasu!
-No to my po nich chodźmy.
-To będzie najlepszy pomysł...- powiedziała poddenerwowana Zoe i poszły w kierunku drzwi. Nagle ktoś zaczął je otwierać i Zuza prawie dostałaby w głowę gdy się nie odsunęła. Była to ta dwójka spóźnialskich.
-Cześć...- powiedzieli równocześnie i nagle zamilkli i patrzyli się na dziewczyny. Zoe nagle podeszła do nich i zaczęła ich ciągnąć za ramiona na zewnątrz.
-Co ty robisz?- spytał Murasakibara który nie za bardzo wiedział co się dzieje.
-Jak można się tak spóźniać?
-No bo Pan Model musiał układać 2 lata swoje włosy.
-Ta fryzura sama się nie zrobiła.- powiedział oburzony blondyn
-Tak, tak. Prze ciebie zawsze się spóźniamy.- dodał chłopak, a niewierząca w tych ludzi Zuza wyszła z pokoju i zamknęła drzwi. Wszyscy czekali już tylko na tą czwórkę. 
-Witam wszystkich. Na wstępie powiem, że wszyscy pięknie wyglądacie. Bal będzie trwał do północy i mamy dla was małą niespodziankę którą zobaczycie później, a teraz proszę za mną.- wszyscy grzecznie poszli za nauczycielami i po chwili weszli na wielką salę...


------------------------------------------------------------------------------------------
Magicznie zachciało mi się napisać kolejny rozdział miłosnych przygód naszego ukochanego kwartetu B) Piszcie czy się podobało :3 Od razu mówię, że przygotowania dziewczyn były pisane z jakiś miesiąc temu xD

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział 28

Kiedy siedziałam na łóżku uświadomiłam sobie ,że jutro mam sprawdzian z chemii. Od razu złapałam książkę i zaczęłam się uczyć. W między czasie przyszedł Daniel.
-Hej. Co robisz ?- podszedł do mojego łóżka i na nim usiadł
-Uczę się, a co?
-Bo chciałem iść do galerii kupić sobie nową marynarkę.
-Daniel...
-Co?
-Czy to ty, a może ktoś cię podmienił?
-No co? Nie mogę raz w życiu być elegancki?
-Ja nic nie mówię, ale wiesz... to do ciebie niepodobne.
-Och moja kochana kuzynko. Ja nie chcę ubierać się poważnie jak Lysander, ale jednak coś bardziej wyjściowego mi się przyda.
-Ech... Kiedy chcesz jechać?
-Już...
-No to dobra, chodźmy.
-To ja idę po kluczyki do samochodu, a ty już schodź na dół.
-Oki.- Daniel wyszedł, a ja wzięłam telefon z szafki. Najwyżej pouczę się jak wrócimy.Zeszłam na dól i ubrałam się ciepło bo na zewnątrz padał śnieg. Po chwili obok mnie pojawił się mój kuzyn i zrobił to samo co ja. Wyszliśmy na zewnątrz i poszliśmy w stronę samochodu do którego po chwili weszliśmy...
Po 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. Daniel zaparkował samochód i wyszliśmy z niego. Popchnęłam drzwi które prowadziły do wnętrza galerii. Było w niej cieplutko i wszędzie wisiały różne ozdoby świąteczne. W tle leciały różne bożonarodzeniowe piosenki. Ach... Już czuję święta! Od razu poszliśmy do sklepu z artykułami męskimi. Daniel wybrał chyba z dziesięć marynarek z którymi wszedł do przebieralni. Przymierzenie pięciu z nich zajęło 30 minut. Kiedy kuzyn zakładał szóstą z tej całej kolekcji powiedział:
-Wiesz co... Mogłabyś powiedzieć Lysandrowi co do niego czujesz. Bylibyście naprawdę piękną parą.- w tej samej chwili zamurowało mnie.
-Ty w końcu dorastasz czy opiłeś się jakieś herbatki?
-Ale mówię serio. On jest skrytym i nieśmiałym człowiekiem, więc na krok z jego strony poczekasz jeszcze z dziesięć lat.
-Ech... A jak powie, że mnie nie kocha?
-Czy ty tego nie widzisz?! Jesteście parą idealną.- podszedł do mnie i potrząsnął. 
-No dobrze, dobrze. Jutro się go spytam. 
-Zuch dziewczyna!- uśmiechnął się i zaczął przymierzać kolejne marynarki...

Po dwóch godzinach spędzonych w galerii jechaliśmy do domu Daniel kupił sobie dwie marynarki: niebieską i czarną. Ja nabyłam jasno niebieską sukienkę przed kolana.

Rano założyłam moją nową sukienkę i poszłam szczęśliwa do szkoły. Byłam nauczona na sprawdzian i miałam powiedzieć mojemu wybrankowi serca, że go kocham. Z uśmiechem na ustach przeszłam przez bramę szkoły i zobaczyłam Lysandra który bazgrał coś w swoim notatniku. Podeszłam do niego na co ten się uśmiechnął.
-Potrzebujesz czegoś?- spytał miło chłopak.
-Nie,nie... Albo może...chodź.- złapałam białowłosego za rękę i pociągnęłam w stronę klatki schodowej. Usiedliśmy na schodach i wypowiedziałam te magiczne słowa:
-Zostaniesz moim chłopakiem?- powiedziałam cicho na co on wstał i...poszedł. Odszedł z pośpiechem w swoją stronę. Po moich policzkach zaczęły spływać ciepłe łzy. 
-Czyli mam to uznać jako "nie"?- powiedziałam do siebie cicho i wstałam. Otarłam łzy z moich policzków i poszłam pod klasę...

Na sprawdzianie nie mogłam się skupić. Cały czas myślałam o tym co się wydarzyło. Wszystko zapomniałam i nadziubdziałam tyle ile mogłam. Wątpię, że dostane z tego lepszą ocenę niż trzy...

Po lekcjach poszłam do domu i przy okazji płakałam. W szkole jeszcze parę razy przeszłam obok Lysandra, ale nawet na niego nie spojrzałam. To za bardzo bolało...

Kiedy weszłam do domu Daniela nie było. Moje oczy znowu zrobiły się mokre kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam do nich i je otworzyłam. Zobaczyłam w nich zdyszanego Kastiela.
-Czy ty głucha jesteś? Krzyczałem do ciebie, a ty się nie odwróciłaś... Dlaczego płaczesz?- nie wytrzymałam tylko przytuliłam się do chłopaka. Trochę zaskoczony objął mnie swoimi ramionami. 
-Bo on mnie nie kocha.- zaczęłam jeszcze mocniej płakać.
-Lys?
-Tak, a niby kto?
-I nic mi nie powiedział...Coś czułem, że jest coś z nim dzisiaj nie tak. Jakiś smutny chodził...
-No, ale dlaczego? Myślałam, że coś z tego będzie.
-Tak jest w życiu. Ludzie są dziwni. Przychodzą i odchodzą.- nie odzywałam się tylko płakałam... Nie oczekiwałam, że będzie mnie pocieszał, ale teraz potrzebowałam kogoś kto mnie wysłucha.- wiesz co... zostanę z tobą bo boję się, że zrobisz coś głupiego. 
-Ale wiesz, że nie musisz?
-Wiem, ale wątpię, że chcesz być teraz sama. Mam rację?
-No masz...- powiedziałam cicho, a ten się tylko uśmiechnął i pocałował mnie w czubek głowy. Jednak jak chce to potrafi być miły...

Po dwóch godzinach siedzenia, oglądania jakiejś komedii i śmiania się z głupoty czerwonowłosego zachciało mi się spać.
-Kastiel...
-Hm...?
-Spać mi się chce.- ziewnęłam
-Zaniosę cię, chcesz?
-Aż tak zmęczona nie jestem.- spojrzałam na niego i wstałam z kanapy. Poszłam w stronę schodów kiedy nagle usłyszałam głos chłopaka.
-A co ze mną?
-Jak chcesz zostać to zostań, ale nie przeszkadzaj mi kiedy śpię.
-Dobrze, dobrze. Nie wejdę do ciebie do pokoju i nie będę cię macał. Obiecuję.
-Ech...Nigdy się nie zmienisz.- uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam na górę...

Kiedy spałam poczułam jakby ktoś mnie trzymał. Otworzyłam niechętnie oczy i obróciłam się w stronę z którego biło to ciepło. Zobaczyłam Kastiela który aktualnie spał. Już chciałam na niego wrzeszczeć, ale się powstrzymałam. Tak fajnie wyglądał. Uśmiechnęłam się i powiedziałam.
-Miej coś od życia, nie będę cię budzić.
-Ależ dziękuje panno Zuzanno, że pani taka łaskawa.- nie otwierając oczu uśmiechnął się tym swoim uśmiechem i jeszcze mocniej mnie przytulił. Zamknęłam oczy i znowu zasnęłam.,,

---------------------------------------------------------------------------------------------
Jak mi wstyd ;_; Tak długo nie było rozdziałów ;_; Wiem, że teraz mnie zjecie, ale wybaczcie mi. Miałam już gotowy rozdział, ale mi się skasował :') No to czekajcie na kolejne i mam nadzieje, że się spodobał ;) Kazik taki romantico xD