sobota, 27 grudnia 2014

Ogłoszenie

Nie będzie rozdziału poniewarz rodzina do mnie przyjechała i wiecie ;3 Mała kuzynka i te sprawy ;D do zobaczenia ;* 

P.S. Jak ktoś jeszcze nie czytał to odsyłam was do rozdziału Świątecznego <3

środa, 24 grudnia 2014

Specjalny rozdział Świąteczny

Chciałam dodać ,że będzie ta sama ekipa co w rozdziale Halloween'owym ;* Miłego czytania

Sukienka Zuzi:


Sukienka Rozalii:

Strój chłopaków xD wiem sweet ;3

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Siedząc przy kominku i popijając kakałko myślałam o jutrzejszych Świętach. Cała ekipa czyli ja, Lysander, Nataniel, Kastiel, Leo, Rozalia, Armin, Kentin i niedawno dołączył do nas Alexy mieliśmy spędzić Święta u mnie. Daniel nawet się ucieszył bo jak jest więcej ludzi to jest większa zabawa. Mówił ,że zaprosi też Jazzmyn. Nagle usłyszałam jakiś trzask w moim pokoju. Mojego kuzyna nie było więc byłam zdana tylko na siebie. Powoli wchodząc po schodach słyszałam coraz wyraźniej wszystkie dźwięki. Trzęsącą się ręką otworzyłam drzwi.

-M-m-mikołaj ?!?!?! Ty istniejesz ?!- w moim pokoju stał Święty Mikołaj! O co chodzi?
-Witaj młoda panienko. Musisz mi pomóc.
-A-ale w czym?
-Wiesz, jestem już stary ,a w tym roku bardzo źle się czuje i czy...
-Czy co?
-Czy...to ty nie mogłabyś być Mikołajem w tym roku?
-C-c-co???
-No tak. Dam ci sanie i bedziesz latać nad całym światem.
-A-a-ale dlaczego ja?
-Poprostu spodobałaś mi się i uważam ,że masz czyste serce.
-Myślisz ,że dam rade ?
-Napewno. Jesteś silna, dasz rade.
-Postaram się ,a moge zebrać grupe ludzi ,która mi pomoże ?
-Ależ oczywiście. Dzwoń do wszystkich jak leci i niech szybko przychodzą.
-Już ide.- poszłam do mojego pokoju po telefon i najpierw zadzwoniłam do Lysa.
-Lys, szybko przychodź do mojego domu. Później ci powiem.
-Coś ci się stało ? Żyjesz ? Nic ci nie jest ?
-Ze mną wszystko dobrze, najważniejsze żebyś przyszedł i weź ze sobą Leo.
-No dobrze, zaraz będziemy. Pa
-Do zobaczenia.- no to teraz czas na Armina i Alexy'ego. Wybrałam numer do Armina
-Hej Armin, nie pytaj tylko z Alexy'm przychodź tu odrazu do mnie.
-A chciałem sobie dzisiaj zrobić noc gier no... ,ale to przełożę. Zaraz będziemy.
-Ok, papa.
-Pa.- no to teraz Nat.
-Hej Nat, na wstępie mówie żebyś nie pytał o co chodzi bo ci powiem potem. Zbieraj się i przychodź do mnie do domu.
-Nic ci nie jest? Wszystko dobrze?
-Tak,tak nic mi nie jest, szybko tu przychodź.
-Ok już się zbieram i wychodze pa.
-Pa.- teraz Kentin
-Hej Ken, mam bardzo ważną sprawe. Przychodź szybko do mnie. Później ci powiem o co chodzi.
-Nie nazywaj mnie tak! Wiesz ,że spałem ?!
-Prosze to bardzo ważne.
-No dobra ,ale to musi być coś bardzo ważnego.
-Oj uwierz ,że jest. Pa.
-Papa.- no to teraz Kastiel.
-Hej Kastiel przyjdź do mnie bo mam bardzo ważną sprawe.
-Chcesz się miziać? Ok, już wychodze.
-Przychodź tu szybko i nie...nie będzie miziania.
-Szkoda ,ale i tak przyjde. Do zobaczenia.
-Pa.- on jest niemożliwy. Teraz Rozalia.
-Hej. Przyjdź szybko do mnie. Ważna sprawa.
-Idziesz na randkę z Lysiem i nie masz się w co ubrać. Już ide.
-Nie. To coś innego. Ważne żebyś przyszła.
-Ale jest to coś związanego z chłopakami?
-Nie.
-No to dobrze bo nie chce mi się taszczyć siat z różnymi ciuchami itp. Papa
-Narazie,- odłożyłam telefon i zeszłam na dół. Pan Mikołaj (będe go tak nazywać xDD) siedział na kanapie i jadł ciastka które leżały na stole.
-Ale dobre! Sama piekłaś?
-Tak. Dziekuje.- póściłam jakieś Świąteczne piosenki i zaczęłam sobie podśpiewywać.
-Ładnie śpiewasz. Nie wstydź się, śpiewaj.- podgłośniłam i zaczęłam śpiewać "Snow is falling''. Kiedy skończyłam wstał i zaczął mi bić brawa.
-Ale pięknie śpiewasz! Masz talent dziewczyno! Nie tylko do śpiewania ,ale i też do pieczenia ciastek.
-Haha, dziekuje.- zaśmiałam się i ktoś zadzwonił do drzwi. Była to cała ekipa (z Warsaw Shore xDD). Najpierw wbiegli Lys i Nat i powiedzieli jednocześnie
-Nic ci nie jest ?
-Nie, nic mi nie jest.- uśmiechnęłam się
-K-k-kto to jest ?- zapytała bardzo zdziwiona Rozalia
-Dzień dobry, jestem Świętym Mikołajem.- Pan Mikołaj uśmiechnął się promiennie.
-Co??- powiedzieli wszyscy razem
-Hahahahaha. Chyba nie mówisz poważnie ,że to Mikołaj!- powiedział zwijający się ze śmiechu Kastiel.
-Kastiel. Znam cię doskonale. Chamski, opryskliwy i wredny.- powiedział Święty
-Phy...odezwał się gruby facet w za małych gaciach.- dodał czerwonowłosy
-A nie mówiłem.- znowu odezwał się Mikołaj
-Ale Zuzia o co tu chodzi?- spytał Lys
-No właśnie jest taka ważna sprawa. W tym roku to my będziemy Mikołajami.
-Żartujesz?-spytał Kentin
-Nie. To ważne. Chyba nie chcecie zawieść tylu ludzi na świecie.
-No...nie.
-Zgadzacie się mi pomóc ?
-Bardzo chętnie. To będzie jak symulator bycia Mikołajem!- powiedział uśmiechający się Armin
-Temu to tylko gry w głowie. Zgadzam się.- powiedział Alexy
-Ja też.- dodał Kentin
-Może być to ciekawe przeżycie.- powiedział Lys
-Zgadzam się.- dopowiedział Leo
-Noo...ok.- powiedział Nat
-Jak dostane jakiś hajs za to, to ok.- powiedział ze swoim uśmiechem Kastiel
-Jak ty czasami dobijasz.- powiedziałam
-Ja też ide. A pozatym nie zostawie cię samej z tyloma chłopakami.- ostatnie zdanie powiedziała mi na ucho.
-Haha. Bardzo śmieszne.- powiedziałam ironicznie.- No to idziemy?
-Tak.- powiedział Lys i chcieliśmy już wychodzić ,ale..
-Czekajcie, czekajcie! Nie możecie przecież iść w takich strojach ,a ty dziecko szczególnie, przecież jesteś w piżamie.
-No to prawda.- popatrzałam na Pana Mikołaja.
-A więc patrzcie.- pstryknął palcami i w jednej chwili ja miałam na sobie czerwoną sukienke, czerwone buty na koturnie. Włosy były zaplecione w długi warkocz i miałam w nie wpiętą czerwoną kokarde. Rozalia też miała czerwoną sukienke tylko ,że troche inną. Posiadała takie same buty co ja. Chłopaki mieli na sobie garnitury (chyba tak to mogę nazwać) w świąteczne wzory. Po ich minach było widać ,że tylko Alexy'emu przypadł on do gustu.
-Ale on ładny. Dziekuje.- odezwał się Alexy
-Czy to konieczne?- złapał się za głowe Nat
-Zaraz to zdejme! Wyglądam jak jakiś laluś!- powiedział Kastiel z dosyć nieciekawym wyrazem twarzy
-Podobny strój zrobiłem moim simom.- odezwał się ucieszony Armin
-Podzielam zdanie Kastiela, zaraz to zdejme.- odezwał się Kantin.
-To nie jest mój styl no ,ale cóż raz w życiu trzeba się poświęcić.- uśmiechnął się do mnie Lys
-Nie będę tego komentował.- dodał Leo
-A według mnie bardzo fajnie wyglądacie.- powiedziałam
-Zgadzam się. Do twarzy wam w tych strojach.
-Łatwo wam mówić. Jesteście dziewczynami i macie sukienki.- powiedział czerwonowłosy
-Koniec marudzenia, ruszajmy!
-No to życze wam powodzenia!- powiedział Święty
-Dziekujemy ,ale tak wogule gdzie są sanie?
-Na dachu. Czekajcie...- wyciągnął ze swojej kieszeni woreczek i posypał nas jakimś proszkiem.
-Teraz jak pomyślicie o lataniu to zaczniecie się wznosić.
-Acha, napewno.- Kastiel zamknął oczy i chwile potem wznosił się ku górze.- To są chyba jakieś jaja!
-Chodźcie na podwórko. Tam będzie wam najlepiej wlecieć na dach.- podążyliśmy za Panem Mikołajem go ogrodu. Dobrze ,że było ciemno bo nie zbyt dobrze by było jakby jakiś sąsiad nas zobaczył. Wszyscy wznieśliśmy się w powietrze i po chwili byliśmy już na dachu mojego domu. Zobaczyłam piękne, czerwone sanie. Zaprzęg składał się z 9 reniferów. Na przodzie był jeden z czerwonym nosem ,a pozostałe były zaprzężone w parach.
-Ja chce prowadzić!- powiedział ,a raczej krzyknął Kastiel
-Dobrze, tylko nas po drodze nie zabij.- powiedział Rozalia
-Spokojnie, masz do czynienia z przyszłym posiadaczem lamborghini.
-Acha już to widzę.
-Haha, nie droczcie się tylko już chodźcie.- powiedział uśmiechnięty Alexy. Wszyscy wsiedli do sań. Były trzy rzędy. Usiadłam na końcu.
-Mogę się dosiąść?- spytał mnie Lys
-Tak.- powiedziałam z wielkim uśmiechem. Przed nami usiadła Roza wraz z Leo, Arminem i Alexym. W pierwszym rzędzie Kastiel (bo kierował), Kentin i Nataniel.
-Żeby renifery ruszyły powiedz "chop" ,a żeby się zatrzymały "stop" i tyle.
-Tylko tyle? Myślałem ,że to będzie trudniejsze.
-No bo jest. Te renifery mają GPS w swoich nosach więc wiedzą gdzie mają lecieć ,a pozatym są to najspokojniejsze renifery jakie mam.
-Coś czuje ,że mnie nie lubisz.
-No wiesz znam cię doskonale ,a dokładniej twoje wybryki.
-Dobrze, dobrze. Nie gadaj tyle tylko lećmy.
-Eh...powodzenia.
-Papa.- powiedziałam i wznieśliśmy się wysoko do góry.
-No to gdzie najpierw?- spytał Nat
-Może Tokio?- spytał Armin
-Ok. No to lecimy!- po sekundzie znaleźliśmy się w Tokio. Było tam pięknie! Tak kolorowo! Widać ,że Japończycy postarali się w te Święta. Ulice były pięknie przystrojone.
-Kto idzie jako pierwszy?- spytał Kentin
-Może Zuza. To wszystko jej sprawka więc niech ona czyni honory.- powiedziała Roza
-Ja?! Ale ja nie wiem jak mam to zrobić!
-Chcesz żebym z tobą poszedł?- zapytał mnie Lys
-Yhy...
-No to ok. Kto jest pierwszy na liście...spójrzmy...Haruka Fuse. Jesteśmy dokładnie pod jej domem, Kas zatrzymaj sanie.
-Stop!.- krzyknął Kastiel ,a sanie zaczęły się zniżać. Ja i Lys wyszliśmy z sań.
-No to chodźmy.- powiedział białowłosy. Wzięliśmy dla niej prezent z tylniej części sań. Chłopak złapał mnie za rękę i zaciągnął w strone komina.
-Panie mają pierszeństwo.
-Ha ha.- spojrzałam na niego z wyrzutem i pomyślałam o lataniu. Wzniosłam się do góry ,a później wleciałam do komina. Kiedy z niego wyszłam zobaczyłam pięknie przystrojony dom. Za mną stanął trochę ubrudzony od sadzy Lys.
-Haha.  Masz czarny nos. Czekaj.- wzięłam ze stolika chusteczkę higieniczną i zaczęłam czyścić jego czarny nos.
-Przestań, to nie jest chwila na poprawianie mi wyglądu.- powiedział ,a ja zaczęłam się śmiać
-No dobrze, dobrze już przestaje. Daj mi prezent.
-Ależ prosze.- wręczył mi prezent ,a ja położyłam go pod choinką.
-Idziemy?
-Tak.- znowu pomyślałam o lataniu i chwile potem znowu byliśmy na górze. Weszliśmy do sani i spojrzałam na Lysandra. Znowu był brudny! Cały czas miałam przy sobie tą chustkę więc znowu zaczęłam czyścić jego nos
-Jesteś niemożliwa.- powiedział to uśmiechając się do mnie...


-No to teraz gdzie?- zapytał Kastiel
-Został nam tylko Paryż i koniec.- powiedział Leo który czytał liste dzieci
-Która godzina?
-4 nad ranem. Ale szybko się uwinęliśmy.- powiedział Kentin
-No to może zostaniemy na trochę dłużej w tym Paryżu?- powiedziała Rozalia
-To bardzo dobry pomysł.  Bardzo chętnie wejde do tych paryskich butików.- powiedział Alexy
-Ja jestem za.- powiedziała Rozalia i spojrzała na Leo
-Jak ma wam to sprawić przyjemność to możemy lecieć.
-No to w droge!- w jednej chwili byliśmy już w Paryżu. Było tam jeszcze piękniej niż w Tokio. Wieża Eiffla była przystrojona pięknymi światełkami. Było bajecznie...

Po 2 godzinach wszystkie prezenty zostały rozdane.
-Oficjalnie ogłaszam ,że wszystkie prezenty zostały rozdane!- powiedział Armin
-Ale czekaj, czekaj. Tutaj jest jeszcze jeden worek!- powiedziałam
-Co?!?!- wszyscy powiedzieli razem i spojrzeli na mnie.
-Zobacz o kim jeszcze zapomnięliśmy.- zajrzałam do worka.
-Zaraz, zaraz przecież to są prezenty dla nas! To dla Kasa.- wręczyłam mu paczke.- To dla Rozalii, to dla Leo, to dla Alexy'ego, to dla Armina, to dla Nata, to dla Kentina ,a to dla mnie. Chwila, chwila. Nie ma nic dla Lysa.
-Bo ja nie chciałem takiego prezentu. Ja chciałem inny prezent.
-A co to miało być?
-Zobaczysz później.- uśmiechnął się do mnie. Każdy z nas dostał to co chciał. Kastiel dostał struny do gitary. Nat jakiś kryminał. Kentin misia. Rozalia nową sukienke. Leo jakąś niezidentyfikowaną rzecz. Armin dostał the sims 4. Alexy nowe słuchawki. Ja dostałam najnowszy album STARISH. Ciekawe jak oni spędzają Święta? Sanie zaczęły się zniżać. Wylądowaliśmy na dachu jakiegoś domu.  Dzięki naszej mocy latania bezpiecznie zlecieliśmy na dół.
-No to gdzie kto idzie ?- spytała się Rozalia
-Ja jak wcześniej wspomniałem ide do butików ,a Armin idzie ze mną.
-Co?! Ja się nie...-nie dokończył bo Alexy złapał go za kołnierz od bluzki i zaczął ciągnąć w strone butików.
-Ta dwójka jest niemożliwa.- powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.
-My z Leo pójdziemy gdzieś, jeszcze nie wiem gdzie ,ale gdzieś.- złapała go za ręke
-A ja bym chciał porwać tą miłą panią na dłuższy czas.- Lys uśmiechnął się do mnie i podał mi rękę.- Czy miła pani się zgodzi ?
-Ależ oczywiście.- odwzajemniłam uśmiech i podałam mu ręke. Poszliśmy w jakimś nie znanym dla mnie kierunku. Przechodziliśmy przez piękne uliczki miasta. Nie na darmo mówią ,że Paryż to miasto zakochanych. Lys póścił moją ręke. Tym razem przyciągnął mnie do siebie ramieniem. Moje policzki zaróżowiły się. Ludzie przechodzący obok nas patrzeli na naszą dwójkę. Chyba jeszcze nigdy nie widzieli chłopaka z białymi włosami, heterochromią i w takim stroju ,ale właśnie to dodaje mu tej oryginalności i uroku. Dlaczego to mną się zainteresował? Przecież nie jestem jakąś piękną dziewczyną. Z zamyślenia wyrwał mnie głos białowłosego.
-To już tu.- staliśmy pod wieżą Eiffla. Słońce wschodziło i dodawało to jeszcze większego uroku tej chwili.- chciałem ci coś już od jakiegoś czasu powiedzieć ,a ,że akurat jesteśmy w takim miejscu to nie chce przegapić takiej okazji i jeszcze teraz dowiesz się jaki chciałem prezent..- stanął twarzą do mnie i złapał mnie za obie ręce. 
-Wszystko to co razem przeżyliśmy zapamiętam do końca świata. Te wszystkie chwile radości i smutku. Kiedy cię poznałem wiedziałem ,że to ty jesteś tą jedyną. Kocham cię i nigdy nie przestane. Ty możesz nie czuć tego samego co ja ,ale ja poczekam. Poczekam na tą odpowiednią chwile. Pamiętaj ,że zawsze na ciebie będe czekać. Powiem to jeszcze raz. Kocham cię.- byłam zszokowana. Nie mogła wypowiedzieć ani jednego słowa. Poczułam jak po moich policzkach spływają ciepłe łzy.
-Co się stało?- przytuliłam się do niego
-Też cię kocham.- powiedziałam bardzo cicho ,ale on to usłyszał. Podniósł mój podbródek i powiedział
-Nie płacz. Wszystko jest dobrze. Ja cię kocham i ty mnie kochasz. Nie ma się po co smucić.
-Ale ja nie płacze ze smutku tylko ze szczęścia.
-Miałem taką nadzieje. Wesołych Świąt.
-Wesołych Świąt.- pocałował mnie i nagle...

TRACH! Leże w swoim łóżku cała gorąca. 
-T-t-to był tylko sen? Dlaczego wszystkie fajne rzeczy to muszą być sny ?!- upadłam głową na poduszki...

W tym samym czasie w domu u Lysa

Szybko podniosłem się z łóżka. To był sen ? Najwyraźniej tak.
- Dlaczego to nie mogło dziać się naprawdę ?- uderzyłem  poduszką w ściane...
Nagle przyszedł mi do głowy pomysł. 
-Zadzwonie do niej i złoże jej życzenia świąteczne.- pomyślałem i wziąłem telefon z mojej szafki.
-Halo?- usłyszałem jej zaspany głos
-Cześć. Chciałem ci życzyć Wesołych Świąt.- uśmiechnąłem się do słuchawki
-Dziekuje. Nawzajem Wesołych Świąt. Do zobaczenia wieczorem. Papa
-Papa.- rozłączyła się.- Chciałem ci jeszcze powiedzieć ,że cię kocham...

---------------------------------------------------------------------
Mam nadzieje ,że się podobał :D życzę wam zdrowia ,szczęścia i 
codziennie buziaków od Lysia ;** Szczęśliwego Nowego roku i wogule ;33
Wszystkiego najlepszego ;33



czwartek, 18 grudnia 2014

Odnośnie rozdziału Świątecznego

Planowałam go dodać w Wigilie lub Boże Narodzenie,ale nie dam rady ;( Mój dziadek niestety dzisiaj zmarł i mam ciężką atmosferę w domu. Nie chce aby to wszystko przelało się na rozdział który jak to w święta powinien być przyjazny i rodzinny. Może mi się coś uda napisać ,ale nie obiecuje. Wiecie jak to jest wiec do zobaczenia papa ;c

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 22

Na wstępie chciałam powiedzieć ,że od tego rozdziału zaczynają się już te wszystkie dialogi itp. z udziełem STARISH i chciałam ,że głównej bohaterki nie będzie. Powiedzmy ,że pies ją zjadł lub coś w tym guście xD Wszyscy zadowoleni? Tak? Tak. No to możemy zaczynać. Dam jeszcze zdejęcie abyście ogarniali postacie :D
Jak coś Shinomiya to będzie Natsuki ,a Aijima to Cecil
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 

W tym samym czasie...

-Naprawde ci na niej zależy.Nie wypatrzysz jej w tym tłumie, tym bardziej ,że dziewczyny kupiły bilety na samym przodzie. - powiedział do mnie Kastiel ,który opierał się o barjerke.
-Przestań marudzić tylko mi pomóż.
-No dobra już ide.- odburknął i zaczął wypatrywać mojej księżniczki razem ze mną. Mam nadzieje ,żę nic jej się nie stało. Wiem jacy potrafią być ludzie ,a w szczególności zadufane w sobie psychofanki. Zrobią wszystko aby zobaczyć swojego idola. Uważam ,że to chore. Staliśmy tak 10 minut.
-Masz rację, to nie ma sensu. Poczekamy na nią tutaj.- odwróciłem się plecami do sceny.
-Nie chce ci nic mówić ,ale zobacz na ekrany. Jeden z tych chłoptasi nosi twoją żonę.
-Kastiel prosze nie rób sobie żar...- i wtedy ją zobaczyłem. Niósł ją ten niski blondyn. Jak on miał na imie ? Nie pamiętam. Teraz to nie istotne. Coś jej się stało i musze się dowiedzieć o co chodzi.
-Kas, chodź musimy coś zrobić.- pociągnąłem go za rękaw i udaliśmy się w takie jedno miejsce...


                                                                    ..Zuza...

Obudziłam się w jakimś pokoju. Bardzo jasne światło padało na moją twarz. Powoli zaczęłam otwierać oczy.
-Budzi się.- usłyszałam głos. Kiedy do końca otworzyłam oczy zobaczyłam siedem par oczu. Wszystkie były skierowane na mnie. Należały do: Natsukiego, Tokiyi, Cecila, Rena, Ittokiego, Syo i Hijirikawy.
-Jaka ona słodka!! Wygląda jak mój drugi co z kolei pies!- powiedział Natsuki i przytulił ,a raczej rzucił się na mnie. Natsuki- kręcone blond włosy, okulary i jest najwyższy.
-Natsuki co ty robisz ?! Puść ją bo jeszcze jej coś zrobisz.- odezawał się Syo i pociągnął blondyna za ręke.
-No dobrze już ją puszczam. A tak wogule jestem Natsuki.- podał mi ręke
-Miło mi poznać. Jestem Zuza.- znam ich imiona no ,ale zasadą jest aby się ze wszystkimi zapoznać.
-Ale piękne imie. Tak jak ty.- wepchnął się przed Natsukiego Ren. Wziął moją dłoń w swoją i pocałował.
-To jest Ren. On ma taką nature wiec sie nie dziw.- Syo złapał się za czoło. Ren- średniej długości włosy chodź z całej siódemki najdłuższe, też wysoki.
-No co? Piękne kobiety trzeba podziwiać.- zaróżowiłam się
-No to może teraz ja. Jestem Ittoki.- podał mi ręke.
-Też miło poznać.- uśmiechnęłam się ,a on to odwzajemnił. Ittoki- czerwone włosy i oczy, pogodna i wesoła z niego osoba. Odsunął się i był to tym razem Hijirikawa- niebieskie włosy i oczy, jest spokojny i zamknięty w sobie i ma pieprzyk pod okiem.
- Hijirikawa.- podał mi ręke
-Miło poznać poraz trzeci.
-No to teraz ja.- tym razem był to Cecil- brązowe włosy i niebiesko-zielone oczy. Miły i sympatyczny. Podobny troche do Ittokiego. Kolejny raz jakaś osoba podała mi ręke.
-Miło poznać, jestem Cecil.
-Nawzajem.- tym razem podszedł do mnie Tokiya- ciemno-niebieskie włosy i tego samego koloru oczy, ma dwa wcielenia Hayato i Tokiyi. Kiedyś śpiewał sam ,ale teraz dołączył do tej grupy.
-Jestem Tokiya. Miło poznać.
-Mi też.- w końcu podszedł do mnie Syo- blond włosy, niebieskie oczy, najniższy z zespołu ,ale i tak jest odemnie troche wyższy, maluje na czarno paznokcie, nosi kapelusz. Ma bardzo zadziorny charakter ,ale jest bardzo fajny, kochany i słodki
-Jestem Syo ,ale ty to chyba już wiesz.- uśmiechnął się do mnie ,a ja to odwzajemniłam gest...


W tym samym czasie...

-Rozalia? Co ty tu robisz ?-zapytałem i zobaczyłem ,że kłóci się z jakimś facetem z ochrony
-Wzięli Zuze za kulisy i nie chcą mnie wpuścić. Proszę pana, tam jest moja przyjaciółka. Prosze mnie wpuścić.
-Młoda damo jakbym tak wszystkich wpuszczał to waszych idoli by już dawno nie było bo zostaliby rozszarpani przez chmare faneczek.
-No ,ale prosze pana.
-Oooo, cześć Michał. Dawno cię nie widziałem.- powiedział do stojącego przed nami faceta.
-Skąd wy się znacie?- zapytała Rozalia.
-No wiesz przez to ,że gram w zespole mam duże kontakty.
-Mogliście mówić ,że znacie Kastiela, tego buntownika.- poczochrał go po włosach.- Wchodźcie.- wytłumaczył naw jaką drogą musimy iść aby dostać się do garderoby gwiazd. Wiem ,że już jesteś niedaleko moja księżniczko...

                                                                  ...Zuza...

Nie wierze. Przedemną stoi i w całej okazałości STARISH.  Nie moge uwierzyć. Cała siódemka tych najwspanialszych. Nagle ktoś otworzył drzwi.
-C-c-co wy tu robicie ?- byli to Lys, Kas i Rozalia.
-Kto to jest ?
-Moi przyjaciele.
-Hahahaha to jest ten wasz Syo ? Hahahaha jaki niski.- zaczął się śmiać Kastiel.
-Coś ty o mnie powiedział?- Syo ze zdenerwowaną miną podszedł do niego i pokazał w jego strone palcem.
-No nie mówiłem ,że jest niski.
-Chłopaki przestańcie. Syo, Kastiel taki jest, ma taki charakter ,a ty Kas przestań i bądź raz w życiu poważny.
-No dobra, już przestane.- przetarł swoje oko palcem.
-I co teraz ?- spytał Ittoki.- Idziecie już?
-Nie!- powiedziałyśmy obie z Rozalią.
-No dobra jak chcecie. Możemy was zabrać na impreze.
-Gdzie to jest ?- spytałam
-Nie pamiętam nazwy klubu ,ale to ulica Kochanowskiego coś takiego.
-To ulica obok mnie. Możemy do mnie na chwile wejść.-powiedziałam
-No ok. No to my idziemy na scene. Wiecie koncert musi dalej trwać.- powidział Natsuki i poprzybijali mi piątki. Potem wyszli.
-Coś czuje ,że to nie jest dobry pomysł.- powiedział białowłosy i usiadł na kanapie ,a my razem z nim...


--------------------------------------------------------------------------------
wiem, wiem strasznie krótki ;-; ;cc ale chciałam narazie przybliżyć wam postacie ,a pozatym 
bedzie też rozdział świąteczny więc wiecie. Papa i do następnego 

środa, 10 grudnia 2014

New odcinek *.*










Ilustracje do nowego odcinka <3333 Jak ktoś jeszcze wogule gra ;D Nie wiem co o nim myśleć. Wyszedł dopiero we francuzkiej wersji ,ale niektórzy już w niego grali i mieli odmienne zdania ;/ nie wiem ,ale ilu są meeeeega sweet *.* Nat te oczy kobry xDDD

niedziela, 7 grudnia 2014

Pytanie

Chcecie specjalny rozdział świąteczny :3 ? Taki jak ten o Halloween ? (Jak ktoś nie czytał to was tam odsyłam KLIK♥) piszcie ;33

sobota, 6 grudnia 2014

Ogłoszenia parafialne

Nie będzie rozdziału w tym tygodniu ;-; przepraszam, nagły brak weny. Nie chce pisać rozdziału i to jeszcze tego na siłe. Prosze o wybaczenie do zobaczenia za tydzien papa

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 21

Udałyśmy się w miejsce gdzie miał być koncert. Podeszłyśmy do budki z biletami.
-Prosze dwa najlepsze bilety.- powiedziała moja przyjaciółka
-Prosze. Razem 300zł.- powiedziała do nas dziewczyna stojąca za stolikiem. Wyciągnęłyśmy obie pieniądze i położyłyśmy na blacie. 
-Dziekuje i życze miłej zabawy na jutrzejszym koncercie.- uśmiechnęła się
-Dziekujemy.- odwzajemniłyśmy uśmiech i poszłyśmy
-Trzymamy już to w rękach. Nie moge się doczekać jutra. Jeszcze są to miejsca w pierwszym rzędzie.
-Chyba dzisiaj nie zasnę ,tak się ciesze.- doszłyśmy do momentu kiedy musiałyśmy się rozdzielić. Pożegnałam się z nią i poszłam. Tak się ciesze ,że to już jutro. Kiedy doszłam do domu Daniel kszątał się po kuchni. 
-Hej. Dostałam pięć i mam już bilety.- uśmiechnęłam się
-Wreszcie zobaczysz swojego męża ,a nie sory ty już przecież jednego masz.
-Niby kogo ?
-Dziwie się mu ,że się o ciebie nie boi.
-Ale o kogo ci chodzi?
-No o Lysa. Ja na jego miejscu bałbym się o swoją żonę ,że jej coś lub ktoś zrobi.
-To nie jest mój mąż.- zaczerwieniłam się.
-Tak, tak. Wiem jedną rzecz o której ty nie wiesz.- zaśmiał się
-Jakiej rzeczy ?
-Nie moge powiedzieć.
-No powiedz.

-Nie.
-Prosze.
-Nie i jeszcze raz nie. Nie proś bo i tak ci nie powiem.- zamruczałam z niezadowoleniem i poszłam do swojego pokoju. Położyłam bilet na górnej półce i poszłam się umyć. Odrobiłam lekcje i włączyłam laptopa. Zaczęłam oglądać koncerty STARISH. Jest tam tak super. Bardzo ładnie, dużo świateł itd. To jest już jutro. Bardzo się ciesze. Uznałam ,że jutro musze mieć dużo energii więc położę się wcześniej spać. Zasnęłam dość szybko


Następnego dnia ubrałam czarne, krótkie spodenki, rajstopy koloru czarnego, różową bluze i tego samego koloru trampki. Spięłam włosy w wysokiego kucyka. Oczy podkreśliłam tuszem i czarnym cieniem. Zeszłam na dół. Zrobiłam sobie kanapki. Zjadłam je i gdy już miałam wychodzić ktoś zapukał do drzwi. Był to mój "mąż" jakby to powiedział Daniel.
-Hej. Chcesz ze mną iść ?
-Tak. Wejdź.- wszedł i akurat Daniel wyszedł z kuchni.
-Cześć mężu.- kiedy to powiedział zatkał szybko usta ,a ja zaczęłam się głośno śmiać.
-O co chodzi ?- spytal białowłosy
-O nic. Pa Daniel.
-Narazie.- wzięłam rzeczy i wypchnęłam cały czas nie wiedzącego o co chodziło Lysa. Szliśmy w kierunku szkoły w ciszy aż do momentu kiedy spytałam.
-Co to była za dziewczyna ? Nina ,tak ?
-To dziewczyna ,która jest na naszym każdym koncercie i prowadzi mój fanklub który sama wymyśliła. Chodzi do gimnazjum...
-Ok już rozumiem.
-A co?
-Nic, poprostu się pytam kto to jest.
-No dobra bo już myślałem ,że jesteś zazdrosna czy coś.- zarumieniłam się
-N-nie.
-Wiem ,że jesteś.
-Nie, nie jestem.
-Nie drocz się już ze mną.- pocałował mnie.- a tak wogule idziesz dzisiaj na ten koncert z Rozalią
-Tak.
-To dobrze.
-A to dlaczego ?
-Ciesze się ,że będziesz się dobrze bawić.- uśmiechnął się i w tym momencie doszliśmy do szkoły.
Podszedł do nas Kastiel.
-Oj Lysiu, Lysiu tego się tak nie robi.- podszedł do mnie bliżej i złapał za rękę. Wyglądało to jakbyśmy byli parą ,ale szybko wyrwałam się z jego uścisku.- kiedy ci jeszcze twoja wybranka nie będzie uciekać będziesz to robić perfekcyjnie.- uśmiechnął się ironicznie ,a ja złapałam się za głowe.
-Kastiel, ty nie masz nic innego do roboty?- powiedziałam
-Nie. A pozatym ucze twojego męża jak się z tobą obchodzić.
-Co wyście się wszyscy uwzięli na tego "męża" co ?
-Mówie jaka jest prawda.- zaczął się śmiać. Zobaczyłam kontem oka całego czerwonego Lysa więc wzięłam go za ręke i zaciągnęłam do szkoły.
-Jak on mnie dobija. Nie wierze ,że jesteście przyjaciółmi. Przecież ty i on to kompletne przeciwieństwa.
-Nie wiem. Chyba dlatego ,że się uzupełniamy. Ja jestem spokojny ,a on wręcz przeciwnie.
-Podziwiam cię.- kiedy to powiedziałam zadzwonił dzwonek i weszliśmy razem do klasy...


Po lekcjach poszłyśmy z Rozalią do mnie. Ustaliłyśmy ,że najpierw idziemy do mnie ,a później do niej. Weszłyśmy do mnie. Daniel siedział w salonie. 
-Cześć.
-Dzień dobry.
-Hej i Rozalia możesz do mnie mówić poprostu cześć lub hej. Nie jestem jakimś czterdziestoletnim dziadkiem do którego trzeba mówić dzień dobry.
-Dobrze, bede mówić hej.
-Zaraz wychodze.- wstał i podszedł do mnie.
-Tylko uważaj na siebie. Miej przy sobie telefon, dokumenty, klucze i ciepłą czapkę.
-Nic mi się nie stanie.
-Jeszcze raz powtórze. Uważaj na siebie.- przytulił mnie
-Będę uważać, nie martw się tak.
-Wiesz ,że zawsze będziesz moją małą kuzynką.- zaśmiał się i ja też. Poszłam z Rozalią za góre
-Twój kuzyn się naprawde o ciebie martwi.
-Wiem. Czasami jest to uciążliwe ,ale wiem ,że nie jestem mu obojętna.- wzięłam z szafki bilet i zaczęłam wszystko pakować do torebki. Kiedy wszystko było ładnie poukładane poszłyśmy do Rozali. Przed wyjściem z mojego domu nie obeszło się jeszcze bez mówienia abym uważała na siebie. Po dwudziestu minutach doszliśmy do domu mojej przyjaciółki. Powiedziała ,że ona tylko weźmie rzeczy i wyjdzie. Po 5 minutach wyszła i udałyśmy się w strone koncertu. Kiedy byłyśmy u celu naszej podróży było już bardzo dużo osób. Podeszłyśmy do strażnika i pokazałyśmy bilety. Wpuścił nas i poszłyśmy pod samą scenę. Spojrzałam na zegarek. Za pięć minut miało się wszystko zacząć. 
-Zaraz się zaczyna.- powiedziałam do mojej przyjaciółki.
-Serio? Ile jeszcze ?
-Pięć minut.
-Ok. Jeszcze tyle wytrzymam.- po tych paru minutach czekania. Zaczęło się. Cały STARISH wyszedł na scene. Był też Syo. Jak go zobaczyłam myślałam ,że nie wytrzymam. W pewnej chwili nadepnęłam przez przypadek na jakąś dziewczyne.
-Przepraszam.
-Co ty robisz ?!?! To moje najlepsze buty!! Wiktor!!- kiedy to powiedziała podszedł do mnie jakiś chłopak. Miał tak z 200cm wzrostu. Podniósł mnie do góry. Rozalia chciała coś zrobić ,ale nie mogła. Rzucił mną tak ,że przeleciałam nad barierkami i upadłam centralnie przed Syo. Czułam ,że trace przytomność i poczułam jeszcze jak ktoś mnie podnosi i niesie...


------------------------------------------------------
Hej. Mam nadzieje ,że się podobał rozdział ;3
Troszke dziwny ,ale ta sprawa się dopiero rozkręca i wiem, 
że to nie zbyt prawdopodobne żeby dziewczyna rzucona przez
chłopaka przeleciała tak daleko xd hehe do następnego i piszcie
czy wam się podobał. Sorki ,że krótki ;C


P.S. Musimy świętować! Nasz mensz miał urodziny 22 listopada ! Trzeba otworzyć szampana i i zrobić spóźnioną impreze :D

sobota, 22 listopada 2014

Rozdział 20

Kiedy zobaczyłam białowłosego podeszłam do niego. Stuknęłam go palcem w ramię.
-Proszę.- wyciągnęłam rękę z notatnikiem kiedy odwrócił się w moją stronę. 
-Dziek... Co się stało ? Jesteś jakaś smutna.- powiedział Lys kiedy podniosłam głowę.
-Nie, to nic takiego.
-Wiesz ,że nie umiesz kłamać? Powiesz o co chodzi ?
-K-kastiel przed chwilą...pociągnął mnie za szkołę i...i...pocałował mnie. Wyrywałam się ,ale to nic nie dało.- spuściłam głowę na dół ,ale on złapał mnie za podbródek i pocałował.
-Nie przejmój się nim , pójdę z nim porozmawiać, dobrze ?- pokiwałam głową ,a chłopak poszedł...


                                                            ...Lysander...

Poszedłem porozmawiać z Kastielem. To mój najlepszy przyjaciel ,ale on chyba nie rozumie jak się do niego mówi. Zobaczyłem go na dziedzińcu i podszedłem do niego.
-Do ciebie chyba czasami coś nie dociera.
-Ale o co ci chodzi?- spojrzał na mnie z wybałuszonymi oczami.
-Nie rozumiesz ,że ją ranisz ? Ona tego nie chce.- spojrzałem na niego z wyrzutem.
-Wielki obrońca się znalazł.- uśmiechnął się ironicznie
-Kastiel prosze cię, zostaw ją w spokoju. Nie chce aby przez ciebie się tak czuła.
-Ojojojoj, mój mały Lysander się zakochał.- zaśmiał się pod nosem ,a ja się zaczerwieniłem.- No dobra. Zostawie ją bo widze ,że naprawde ją kochasz.- nie wierzyłem własnym oczom i uszom ,ale jak się zgodził to wolałem odrazu iść.- Dzieki.- powiedziałem i poszedłem szukać blondynki ,ale zatrzymała mnie pewna osoba.


                                                              ...Zuza...

W tym czasie kiedy białowłosy poszedł się zobaczyć z Kastielem to ja przysiadłam się do Rozalii.
-Hej.
-Cześć. Udało ci się znaleźć notatnik? Ja szukałam wszędzie i nic.
-Znalazłam go i Lysander ma go już przy sobie.
-To dobrze. Już się nie moge doczekać kiedy to ty przejmiesz moje zadanie.
-O czym ty mówisz ?
-No mówie ,że jak będziecie parą to ty mu będziesz pomagać szukać jego rzeczy.
-Rozalia, nie mów tak...
-Dobra, doba ja już swoje wiem.- puściła mi oczko i zjawił się białowłosy.
-Zuza, mam pytanko.
-Jakie ?
-Chcesz żebym cię odprowadził po szkole ?
-Z przyjemnością.
-To widzimy się o 15.00.
-Ale ja dzisiaj muszę zostać dłużej. Jak nie chcesz to nie musisz na mnie czekać godzine.
-Ja z chęcią zaczekam. Bardzo chętnie będę patrzeć na ciebie dłużej w ten piękny dzień.- uśmiechnął się i poszedł.
-Założe się ,że kiedyś będziecie parą.- zaśmiała się ,a ja się tylko uśmiechnęłam...


Po lekcjach miałam się udać do pokoju gospodarzy więc tak zrobiłam. Zapukałam do drzwi i usłyszałam głos który mnie zapraszał do środka. Kiedy weszłam do środka standardowo siedział przy nim Nat.
-Cześć.- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Hej. Proszę siadaj.- usiadłam na krześle które znajdowało się obok blondyna.
-Chce na początku jeszcze powiedzieć ,że mnie nie jest łatwo nauczyć.
-Poradzimy sobie jakoś. No to czego nie rozumiesz ?
-W-wszystkiego.- powiedziałam i się zawstydziłam
-Powiem jeszcze raz. Poradzimy sobie jakoś.- i wtedy zaczął mi tłumaczyć. Po jakiejś nie całej godzinie wszystko już umiałam. Nataniel jest naprawdę świetnym nauczycielem. Słuchać go jak tłumaczy to sama przyjemność.
-A może teraz pouczymy się czegoś innego ?- kiedy to powiedział wstał, podał mi rękę. Kiedy wstałam objął mnie w pasie i zaczął całować. Były to delikatne pocałunki. Trwało to dobrą chwilę ,ale niespodziewanie do pokoju weszła Melania.
-Co tu się dzieje ?!?!?!?!?!- zaczęła się na nas wydzierać.- Nat jak możesz mi to robić ?!- podszedł do niej i złapał ją za ramie ,a mi powiedział żebym wyszła. Uczyniłam tak jak mi powiedział. Usłyszałam tylko jak mówił jej imię. Wyszłam na dziedziniec. Zobaczyłam białowłosego i podeszłam do niego.
-Chciało ci się tak długo na mnie czekać?
-Jak widać tak.- uśmiechnął się.
-No to idziemy.
-Oczywi...
-Lysander!!!- biegła w naszą stronę jakaś dziewczyna. Niższa odemnie. Miała bląd włosy związane w dwa kucyki. Stylem przypominała mi Lysandra...
-Nina mówiłem ci ,że masz wracać do gimnazjum.- powiedział zażenowany białowłosy. Ona jest z gimnazjum ?!
-Wiem ,ale wiesz jak cię loffciam i musze cię jeszcze raz wyściskać.- przytuliła się do Lysa ,a ja stałam jak wryta. Kto to jest ? Lysander to zauważył i nas ze sobą przedstawił
-Zuza to jest Nina. Nina to jest Zuzia.
-Miło mi cię poznać.- przytuliła mnie. Kiedy mnie trzymała powiedziała mi na ucho.- Nie odbierzesz mi Lysia Pysia. On jest mój.- kiedy mnie póściła podeszła do Lysa.
-Pójdziesz gdzieś dzisiaj ze mną ?- pociągnęła go za rękaw płaszcza.
-Nie moge. Ide odprowadzić tą piękną panią do domu.- popatrzał na mnie ,a ja się zarumieniłam.
-No to najpierw ją odprowadźmy pod dom ,a później gdzieś pójdziemy, zgoda?
-No dobrze.- szliśmy w stronę mojego domu. Ta mała cały czas nawijała o czymś nieistotnym dla mnie. Nie przypadła mi do gustu. Coś czuje ,że nie będę jej lubić. Kiedy doszliśmy pod mój dom Lysander mnie przytulił ,a Nina spojrzała na mnie ze wściekłością w oczach. Weszłam do domu. Daniel siedział w salonie i rozmawiał przez telefon.
-Ok, musze kończyć, Zuzia przyszła. Papa.- odłożył telefon na szawkę
-Hej. Jak było w szkole ?
-Fajnie, tak jak zawsze.
-A jak korepetycje z Natanielem ? Udane?
-Tak.
-A tak wogule, ta dziewczyna za oknem, kto to był ?
-Taka znajoma Lysandra.
-Bo wiesz, widywałem ją na jego koncertach i zawsze się pchała do pierwszego rzędu i krzyczała cały czas teksty takie jak "Lysander kocham cię" lub "Lysander wyjdź za mnie".
-Co??
-No, tak. Widze ,że zazdrość się w tobie uruchamia.- uśmiechnął się
-O czym ty mówisz? Wcale nie.
-Ja już swoje wiem. Żyje na tym świecie trochę dłużej niż ty i jestem bardziej obeznany w tych sprawach.
-Chyba ja pójde do siebie.
-Zazdrosna jesteś i tyle.- zaśmiał się pod nosem ,a ja mruknęłam i poszłam na góre. Nat powiedział żebym jeszcze raz sobie wszystko powtórzyła więc tak zrobiłam. Kiedy skończyłam poszłam na dół coś zjeść. Zrobiłam sobie kanapki i poszłam na góre. W tej chwili zadzwoniła do mnie Rozalia.
-Nauczyłaś się?
-Tak, wszystko ładnie, pięknie jest w mojej głowie. A ty się nie uczysz ?
-Uczę, uczę. Ja szybko przyswajam nową wiedzę w przeciwieństwie do ciebie.- zaśmiała się
-Ej, ja sobie wypraszam, dzisiaj bardzo szybko wszystko zrozumiałam.
-Dobrze, dobrze do jutra.
-No papa.- odłożyłam telefon i zjadłam kanapki. Poszłam się umyć. Położyłam się do łóżka i zasnęłam.


Rano bolał mnie brzuch. Za bardzo się denerwuje. Ubrałam fioletową koszulę w kratę i czarne rurki. Do tego jeszcze czarne trampki. Uczesałam się i umalowałam. Zeszłam na dół. Daniela nie było, pewnie jeszcze spał. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i zjadłam. Poszłam po swoje rzeczy i wyszłam. Po 20 minutach byłam w szkole. Na pierwszej lekcji mam test czyli zaraz. Boże jak się denerwuje.
Mam nadzieje ,że nie będzie to takie trudne. Po chwili podeszła do mnie Rozalia.
-Hej. Nauczona ?
-Tak. A ty ?
-Też.- zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do klasy i usiadłam w mojej ławce. Pani rozdała testy i powiedziała ,że możemy zacząć pisać. Dzieki Bogu wszystko umiałam. Było wszystko to co ćwiczyłam z Natem. Kiedy skończyłam pisać zadzwonił dzwonek. Ulżyło mi. Wyszłam na przerwę z przeczuciem ,że to zdałam...



Następnego dnia...

-Dostałam pięć!- rzuciłam się na Rozalie
-Też się ciesze. To teraz idziemy kupić bilety ok ?
-Jak najbardziej.- kiedy ją póściłam poszłyśmy w stronę naszego celu...


-----------------------------------------------------------------
Nowy rozdział już jest ;) mam nadzieje ,że się spodobał 
i jakby jakieś momenty były dziwne to sory bo połowe rozdziału pisałam
po 23.00 a o tej godzinie mój mózg nie pracuje dobrze xD Do następnego papa :3

niedziela, 16 listopada 2014

Pytanie

Hej. Mam do was pytanie :D















Czy tylko ja bym ogoliła ją na łyso, wbiła nóż w brzuch i wyrzuciła do lasu ? xDDD
Nienawidze jej -.- Ona zabiera mi mojego Lyśka ;-; Mojego męża ;-; Jednym słowem do wora i do jeziora xD Pisać co wy o niej sądzicie. xd

sobota, 15 listopada 2014

Informacja

W tym tygodniu nie ma rozdziału ponieważ mam bardzo ważną sprawę rodzinną ;-; przepraszam i widzimy się za tydzień

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 19

Odrobiłam lekcje i poszłam na dół. Chciałam po naciskać na Daniela żeby się zgodził. Weszłam do pokoju gdzie przebywał mój kuzyn.
-Zastanowiłes się już nad kwestią koncertu ?
-Tak. Możesz iść...ale jest jeden warunek...
-Jaki ?-  spojrzałam na niego z lekkim zniecierpliwieniem
-Masz sprawdzian z matematyki, prawda?
-Tak...- poirytowałam się
-No to musisz dostać z niego piątke to ci pozwole.
-Co?!- ja nic nie umiem
-Jak dostaniesz słabszą ocenę to nie.
-No dobra.- powiedziałam przez zęby i poszłam do siebie się uczyć. Sprawdzian jest pojutrze więc musze się uczyć ile wlezie. Po dwóch godzinach nic nie umiałam. Chwile... przecież Nat jet dobry z matematyki. Zadzwonie do niego i się spytam czy by mnie nie poduczył. Chwyciłam telefon i wybrałam numer.
-Hej Nat, mam pytanko.
-Hm...?
-Pojutrze mam sprawdzian z matematyki i czy byś nie mógł mnie troche poduczyć ?
-Bardzo chętnie. Po lekcjach przyjdź do pokoju gospodarzy. Będe czekał.- jakieś przeczucie mi mówiło ,że się uśmiechnął
-Dzieki. Do jutra.
-Papa.- zadzwoniłam jeszcze do Rozalii.
-Zgodził się ?
-Powiedział ,że jak dostane piątkę z testu to mi pozwoli.
-To teraz mi tylko tego nie zawal.
-Wiem. Właśnie dzwoniłam do Nataniela i się pytałam czy by mnie trochę nie poduczył.
-Ok, to do jutra papa.
-Pa.- rozłączyłam się i poszłam się umyć. Założyłam piżame i poszłam spać...



Następnego dnia ubrałam czarną spódniczkę, białą bluzkę. czarny sweter i trampki. Zostawiłam rozpuszczone włosy i wytuszowałam rzęsy. Poszłam na dół. Zjadłam śniadanie, wzięłam torbe i pożegnałam się z Danielem i wyszłam. Po 10 minutach byłam pod szkołą. Kiedy do niej weszłam wpadłam na Lysandra i Rozalię.
-Hej, pomożesz nam ?
-W czym ?
-Ten oto jegomość zgubił swój notatnik już chyba setny raz w tym miesiącu.- popatrzała wymownie na Lysa.
-To nie moja wina ,że mam krótką pamięć.
-Haha. Pomogę wam.
-Dzięki.- powiedziała Rozalia i zaczęliśmy poszukiwania. Rozdzieliliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Ja udałam się w stronę dziedzińca. Szukałam wszędzie. Na ławka, pod, za drzewem ,ale nie znalazłam. Zostały mi jeszcze krzaki. Zaczęłam się przedzierać przez te wszystkie gąszcze. Nagle zauważyłam mój cel. Ciężko było go wyciągnąć ,ale jest. Udałam się poszukać Rozali i Lysa ,ale przecież nie mogłam do nich dojść w spokoju. Był to Kastiel.
-Co tam masz ?- spytał się czerwonowłosy i wyrwał mi z ręki notatnik.
-Kastiel oddaj mi to.- podniósł do góry notatnik ,że nie mogłam go dosięgnąć. Zaczęłam skakać aby go dosięgnąć. Musiało to dziwnie wyglądać. Kiedy uznałam ,że mi się to nie uda przestałam. Złapał mnie za ręke i zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Po chwili byliśmy za szkołą. Przystawił twarz do mojej i powiedział
-Chcesz to ?
-Tak.
-Oddam ci to no ,ale coś za coś.
-Kast...- nie dokończyłam bo mnie pocałował. Kiedy skończył oddał mi notatnik. Spuściłam głowę w dół.
-Co się stało ?- spytał czerwonowłosy
-Nic...
-Dobra.- poszedł sobie. Spuściłam głowę na dół. Poszłam z notatnikiem w ręku w stronę wejścia. Szukałam Lysa aby mu oddać zgubę...


------------------------------------------------------
Przepraszam za spóźnienie ,ale miałam nagły brak weny ;-;
i sorki ,że taki krótki. Mam pytanie. Czy tylko ja uważam ,że Lys byłby świetnym wampirem xDD ?
Zapraszam na kolejny rozdział ;)

piątek, 31 października 2014

Specjalny rozdział Halloweenowy

Chciałam jeszcze na początku powiedzieć ,że ten "rozdział" jest specjalny i będzie w nim np. Kentin ,a w moim opowiadaniu go nie ma. Jednym słowem będą to postacie z eventu Halloweenowego 2013. Dam zdjęcia ;3. Mam nadzieje ,że się spodoba ;* Mam jeszcze takie pytanie. Czy tylko mi Lys kojarzy się z wampirem ? :D
Taką sukienke ma nasza bohaterka (to jest ta sama bohaterka co jest głównej histori ;3)


 






---------------------------------------------------------------------------------
Akcja dzieje się w dzień Halloween. Zuza wraz z całą ekipą czyli Rozalią,Leo, Lysem, Natem, Kasem, Arminem i Kentinem poszli do starego, opuszczonego domu na skraju miasta. Rozalia uznała ,że tam nie wejdzie bo się za bardzo boi wiec zostala na zewnątrz z Leo ,a reszta weszła do środka...



Obudziłam się na trawie w lesie. Obejrzałam się za siebie i na boki. Nikogo nie widziałam, tylko las. Byłam ubrana w czarno-biało sukienkę z kokardkami i falbankami, czarne buty do kolan na koturnie i biało-czarne rajstopy w pasy. Moje włosy były spięte w dwa kucyki i zamiast gumek do włosów miały czarną i białą kokardę. Uznałam ,że nie będe tak tu siedzieć i czekać więc poszłam przed siebie. Było ciemno ,a ja nic nie widziałam wiec musiałam bardzo uważać aby o nic sie nie potknąć. Lecz ,że jestem straszną niezdarą wpadłam w dziure. Zaczęłam spadać coraz głębiej i głębiej. Krzyczałam. Zobaczyłam światło. Dostrzegłam też ,że zbliżam się powoli w stronę ziemi. Myślałąm ,że to już koniec bo przecież upadek z takiej wysokości jest śmiertelny. Zamknęłam oczy przygotowując się na upadek. Lecz tak się nie stało. Jakaś siła utrzymywała mnie w górze. Spojrzałam w bok i moim oczom ukazał się...
-Kastiel ?? Co ty tu robisz ??- wytrzeszczyłam oczy.
-To prawda, nazywam się tak ,ale skąd ty to wiesz ? Nigdy cię nie spotkałem. Znamy się ?
-Nie poznajesz mnie ? Przecież razem chodzimy do liceum.
-Co ? Przecież jestem panem tego oto złego królestwa.- wskazał ręką całą salę w której byliśmy. Czy jemu do reszty odbiło ?!
-Kas, posłuchaj mnie. Chodzisz ze mną do liceum i to w dodatku do klasy. Jesteś bad boy'em. Grasz w zespole ze swoim najlepszym przyjacielem. Jak możesz tego nie pamiętac ?!
-Dobra, dobra, stop. Nie wiem kim jesteś i dlaczego tak o mnie myślisz ,ale z tym ,że jestem bad boy'em mogę się zgodzić.- uśmiechnął się zadziornym uśmiechem. Cały Kastiel...- Nawet żełuje ,że wcześniej sie nie spotkaliśmy. Jak tak na ciebie patrze to wydajesz mi sie bardzo ładne...- spuścił mnie na ziemię.
-D-dzieki.- zdziwiłam się.
-Królu!- dwójka strażników wbiegła do sali.- ona jest szpiegiem!
-Co ?! Zamknąć ją w najgłębszym i najciemniejszym lochu mojego królestwa!
-Czy coś mnie ominęło?- spytałam nie wiedząc o czym oni mówią
-Dlaczego ty się jeszcze pytasz ? Nie udawaj głupiej! Jesteś od tego "naukowca" od siedmiu boleści. Powtarzam jeszcze raz. Pojmać ją!- kiedy strażnicy mięli mnie już złapać udało mi się wyślizgnąć i wybiegłam z sali. Usłyszałam jeszcze głos Kastiela jak krzyczy "szybciej głupcy". Skręciłam w prawo ,a później w lewo. Teraz znajdowałam się w długim korytarzu. Było tam pełno drzwi. Kiedy przechodziłam obok nich zauważyłam ,że nad każdym pisze jakaś nazwa miejsca. W pewnej chwili zobaczyłam drzwi z napisem "do miasta". Nie myśląc co może mnie za nimi czekać przeszłam przez nie. Ku mojemu zdziwieniu nie było to moje miasto. Szłam tak dobre 10 minut. Kiedy nagle na kogoś wpadłam. Moim oczom ukazał się...Armin! Ale chcwileczke. Dlaczego on wygląda jak zombie ?!
-A-a-armin!?
-Tak, miło mi poznać ,ale teraz nie przeszkadzaj bo szukam sklepu.- spojrzał na mnie przelotnie
-Jakiego ?- juz sie domyślam...
-Z grami.- wiedziałam.- Chce kupić nową grę.- podszedł do mnie bliżej.-Chcesz pomóc mi go szukać ?
-T-tak.- może przez ten czas znajde jakieś wyjście z tej chorej sytuacji.
-Nie bój się. Przecież cię nie zjem.- uśmiechnął się. Te jego słowa nie zbyt mnie przekonały...Złapał mnie za ręke co było dla mnie troche dziwne no ,ale wolałam to niż zostać zjedzoną przez przyjaciela. Kiedy doszliśmy do tego przeklętego sklepu z grami Armin wszedł do środka ,a ja zostałąm na dworze. Po chwili ze sklepu wybiegł sprzedawca. Weszłam szybko do środka i zobaczyłam chłopaka oglądającego jakąś grę.
-C-co? J-jak ?!
-No wiesz, od czegoś tak wyglądam.- powiedział ,a ja spojrzałam na jego "zakup" . Była to gra "Five nights at Freedy's". Znam tą grę. Grałam w nią.
-Znasz ?
-Znam. Bardzo fajna tylko jak dla mnie nie straszna.- zaczęłam się z nim doczyć
-Nie straszna ?
-Tak
-No to się przekonamy jak w nią zagramy.- znowu mnie złapał za ręke i wyszliśmy ze sklepu. Prowadził mnie nie wiadomo gdzie. Po 10 minutach doszliśmy pod stary dom. Weszliśmy do środka.
-Cześć. Przyprowadziłem kolerzankę. Będziemy grać w grę.
-Dobrze, tylko nie siedźcie długo przy tym.- musiała być to jego mama bo był to damski głos. Weszliśmy na piętro ,a Armin otworzył drzwi do swojego pokoju. Była w nim konsola, telewizor, komputer. Jednym słowem było widać ,że lubi takie rzeczy.
-Czekaj, włącze konsole i zobaczymy czy nie jest straszna jak ty to powiedziałaś.- zaczął majstrować przy tym całym sprzęcie. Bałam się. Ta gra jest straszna, a ja tylko tak powiedziałam. Kiedy zaczęła lecieć muzyka z gry cofnęłam się.
-Nie mów mi ,że się boisz ?
-T-t-t-trochę.
-Nie bój się. Cały czas tu będe.- powiedział i uśmiechnął się. Usiedliśmy na podłodze.
-Panie mają pierszeństwo.- wyciągnął w moją stronę ręke z padem. Wziełam do rąk tą rzecz i nacisnęłam start. Po 10 minutach byłam w drugim dniu. Bałam się ,że coś wyskoczy nagle na ekranie. Nie myliłam się. Z krzykiem i strachem przytuliłam się do chłopaka.  Za bardzo się bałam aby zauważyć co robie.
-Nie bój się. Wszystko dobrze. To tylko gra. Jestem tu.- pogłaskał mnie po głowie. Zrobiło mi się owiele lepiej gdy sie do niego przytuliłam. Przestałam się bać. Kiedy mnie póścił spytał...
-Już lepiej ?-popatrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami
-Tak, dzieki.- uśmiechnęłam się i wstałam.- zaraz wrócę
-Ok.- uśmiechnął się i wyszłam. Chciałam chwile odetchnąć. Poszłam prosto korytarzem ,aż do momentu kiedy zobaczyłam czerwone drzwi. Wiem ,że nie powinno się tak szperać po domu innej osoby ,ale za bardzo zżerała mnie ciekawość. Nacisnęłam klamkę i przeszłam przez drzwi. Znalazłam się w lesie. Znowu. Miałam dość tych podróży. Szłam i szłam gdy nagle usłyszałam szelest w krzakach. Wyskoczył z nich i upadł na mnie... Kentin!
-Ken! Zejdź ze mnie!
-Nie nazywaj mnie tak! Ale zaraz, zaraz. Skąd wiesz jak się nazywam ?
-Długo by opowiadać.- przewróciłam oczami i sie uśmiechnęłam
-Co ty tutaj wogóle robisz ?
-Też bym chciała to wiedzieć.- popatrzałam na niego. Miał uszy i było mu widać cały brzuch. Czułam się nie zbyt komfortowo leżąc pod nim. Zaczerwieniłam się.- K-k-kentin.
-Co?
-Zejdziesz ze mnie ?- zaróżowiłam się jeszcze bardziej i on też. Szybko ze mnie zszedł i pomógł mi wstac.
-Sory.- podrapał się po głowie.
-Ok.- powiedziałam cały czas czerwona na policzkach.
-Czekaj. Coś słysze.- nastroszył uszy. Ja osobiście nic nie słyszałam.- Nataniel mnie woła. Powiedział mi też ,że chce cię widzieć razem ze mną.
-N-n-nataniel?- robi sie to coraz dziwniejsze...
-Tak. Znasz ?
-Można tak powiedzieć...- chłopak zaczął biec ,a ja musiałam go dogonić. Biegł za szybko. Dlatego musiałam co jakiś czas przystawać i krzyczeć aby się zatrzymał.
-Zmęczyłaś się ?
-Tak.
-No to wskakuj.- kucnął i kazał mi wejść na swoje plecy.
-Moge ?
-Tak. Nie chce abyś mi tu padła na zawał.- bez zastanowienia wskoczyłam na jego plecy i znowu zaczął biec. Wiatr bardzo przyjemnie głaszczył moje policzki. Po chwili znaleźliśmy się przy wielkich wrotach zamku.
-To już tu.- powiedział mój towarzysz.- Nataniel chce cię widzieć samą.
-To znaczy ,że nie wejdziesz tam ze mną ?
-Niestety. Miło było cię poznać.- pomachał mi i pobiegł w swoją stronę. Zapukałam w drzwi ,które po chwili same się otworzyły. Weszłam do pomieszczenia. Co ja mówię ?! To była wielka sala. Na środku sali stał Nataniel! Grzebał przy jakiejś maszynie. Podeszłam bliżej. Odwrócił się w moją stronę.
-N-n-n-nat?!
-We własnej osobie.-uśmiechnął się ,ale tak jakoś nie Natanielowo tylko bardziej...Kastielowo, zadziornie.- potrzebujesz czegoś śliczna ?
-Ś-śliczna ?!
-No tak. Czy wolisz abym do ciebie mówił kotku ?- zbliżył moją twarz do swojej. Co się z nim dzieje ?!
-Nat, przestań.- nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy nie widziałam żeby sie tak zachowywał. Już miał mnie pocałować kiedy nad naszymi głowami przeleciał kamień.
-Czy ja wam czasami nie przeszkadzam ?
-Amber, ile razy ci mówiłem żebyś się nie wtrącała w moje życie ?!- kiedy zaczeli się kłócić wymknęłam się i pobiegłam w stronę drzwi. Wybiegłam stamtąd ja poparzona. Dobiegłam na cmentarz. Czułam się nie swojo przechadzając się alejkami. Czułam się jakby ktoś na mnie patrzył. W pewnej chwili usłyszałam jak ktoś nuci piosenkę. Przyspieszyłam kroku ,ale to nic nie dało. Zaczęłam biec. Schowałam się za kapliczką kiedy poczułam na swoim brzuchu ciepłe ręce. Ta osoba przyciągnęła mnie bardzo mocno do siebie wiec nie mogłam się odwrócić i zobaczyć kto to jest.
-Myślałaś ,że przedemną uciekniesz ? Myliłaś się.- poczułąm oddech na moim policzku. Wiedziałam momentalnie kto to jest.
-Lys ?- udało mi się odwrócić.
-Skąd wiesz jak się nazywam ?- spojrzał na mnie z zaciekawieniem w oczach.
-Bo wiem.
-To już nie istotne. Chcę ci powiedzieć ,że kiedy cię zobaczyłem pomyślałem ,że jesteś tą jedyną, tą najpiękniejszą, tą najwspanialszą dziewczyną jaką będe miał zaszczyt i przyjemność oglądać każdego dnia po przebudzeniu. Wiem ,że ty mnie kiedyś pokochasz. Lecz ja wiem to tu i teraz. Kocham cię.- ostatnie słowa wypowiedział mi do ucha. Czy on przed chwilą powiedział ,że ,że mnie kocha ?! Nie moge uwieżyć.
-N-n-naprawde?
-Tak.- wpiął w moje włosy czerwony kwiat. Był piękny. 
-Moge zrobić to co będziemy robić kiedyś codziennie ? Coś co będzie taką naszą rutyną ?
-T-tak.- i kiedy to powiedziałam położył swoje ręce na moich barkach ,a ja się w niego wtuliłam.Pocałował mnie. Kiedy skończyliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy powiedział...
-Kocham cię
-Ja ciebie też.- przytuliłam się do niego jeszcze mocniej i w jednej chwili leżałam na podłodze ,a obok mnie Lysander. Jeszcze dalej Armin, Nat. Kas i Kentin.ja pierwsza wstałam do pozycji siedzącej i zdałam sobie sprawe ,że trzymam Lysa za ręke. Zaczął otwierać oczy ,a ja go puściłam. Kiedy wszyscy wstali nie brakowało komentarzy typu "Jezu, moja głowa" lub "Co się stało?" Wyszliśmy z budynku. Kiedy pokazaliśmy się Rozalii spojrzała na nas jakby zobaczyła ducha
-Co wam się stało ?!
-Nie wiemy.- powiedzieliśmy chórem
-Czekaliśmy na was i czekaliśmy.
-No nie denerwuj się.- powiedziałam 
-No dobra. Wybaczam wam ostatni raz. Ale ładny kwiat. Skąd go masz ?
-To bardzo długa historia.- spojrzałam przelotnie na Lysa. Po naszej rozmowie ruszyliśmy w stronę domów. Z tej całej histori chyba tylko ja pamiętam co się wydarzyło. Lecz najważniejszy był ten moment kiedy usłyszałam słowa Kocham cię...


------------------------------------------------------------
Fajny ? :D Mam nadzieje ,że tak. Jeszcze wyjaśnie jedno. 
Tylko Zuza pamięta całą tą historię ,a więc Lys nie wie ,że wyznał jej miłość.
Wyjaśniłam na wypadek :3 Piszcie jak wam się podobało i do zobaczenia papa ;3