sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 8

Ubrałam krótkie jeansowe szorty i do tego cieliste rajstopy. Fioletową bluze z kapturem i moje ukochane czarne trampki. Była dopiero 17:30 wiec uznałam ,że zadzwonie do Rozalii i jej o tym opowiem bo jeszcze nic nie wie.
-Hej.
-No cześć. Co chcesz ?
-Chce ci cos powiedziec.
-Mów.
-Więc za 15 minut wychodze bo Nat napisał do mnie i mamy się spotkać w parku.
-Ho,ho. To gratuluje i życze miłej zabawy.
-Hehe, dzięki.- pogadałyśmy jeszcze troche i musiałam wychodzić. Zabrałam klucze, telefon i wyszłam. Przyjemny wietrzyk muskał moje policzki. Ptaki śpiewały i liście spadały z drzew. Było widać ,że to jesień. Gdy szłam zobaczyłam w oddali jakąś postać. Podeszłam bliżej. To był blondyn, trzymał coś w ręku.
-Cześć.- powiedziałam ze smutkiem w głosie.
-Cześć. Strasznie cię przepraszam za to co się stało. Nie mogłem nic zrobić. Wybacz mi.- wręczył mi bukiet pięknych róż.
-Skąd wiedziałeś ,że kocham róże ?
-Przeczucie.
-Smutno mi było kiedy cię z nią zobaczyłam.- pierwsza łza poleciała mi po policzku.
-Przepraszam.-wyszeptał mi do ucha i ztarł tą samotnie podążającą łze. Przytuliłam się do niego. Tak ładnie pachniał...
-Chodźmy gdzieś usiąść.- złapał mnie za ręke. Nie opierałam się. Kiedy usiedliśmy na ławce puścił moją ręke i nastała chwila ciszy. Nagle blondyn objął mnie ramieniem i patrzeliśmy sobie w oczy. Było pięknie. Przysunął się bliżej mnie i nasze twarze dzieliło pare centymetrów...po chwili nasze usta połączyły się. Było tak pięknie... ,ale wszystko co jest piękne szybko się kończy...
-A co tu się dzieje ?!- to była ta brązowowłosa małpa ! 
-Melania co ty wyprawiasz !?- kiedy oderwaliśmy się od siebie Nat wstał i podszedł do niej.
-Nakryłam was na gorącym uczynku ,a czekałam na powtórke z dzisiejszych zdażeń u ciebie w pokoju Nat- uśmiechnęła się łobuzersko do chłopaka. Nie wytrzymałam. Chciałam do niej podejść ,ale blondyn mnie zatrzymał. I dobrze bo bym jej te kłaki z głowy powyrywała.
-Prosze cię idź stąd i nie wtrącaj się w moje życie.- powiedział to do niej z wyraźnym poirytowaniem w głosie.
-Tylko mi nie mów ,że coś między wami jest haha.
-Nie twoja sprawa.
-No dobrze już ide ,a z tobą się jeszcze policze.- powiedziała to i poszła.
-Ona zawsze musi się wtrącać w moje życie. Mówiłem jej sto razy ,że mnie nie interesuje. Nawet jej nie lubie ,a ona odstawia takie sceny...- widać było ,że jest wyraźnie poirytowany. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Nie przejmuj się nią. Jest tylko jedną osobą z milionów innych ludzi.- uśmiechnęłam się
-Dzieki.- odwzajemnił uśmiech.- Odprowadzić cię do domu ?
-Z przyjemnością.- szliśmy tak i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Naprawde przyjemnie mi się z nim rozmawia. Po 15 minutach doszliśmy pod mój dom.
-Papa.- przytuliłam go trzymając cały czas bukiet róż w rękach.
-Papa i do jutra.- wyszeptał mi to do ucha i pocałował w czoło. Kiedy weszłam do domu moja ciocia czytała coś. Przywitałam się z nią i poszłam nalać wody do wazonu.
-Zuzia chodź tu musimy porozmawiać.
-Dobrze już ide.- usiadłam obok niej na białej kanapie.
-Co ?
-Wiem ,że mieszkasz tu krótko ,ale musisz się przeprowadzić do swojego kuzyna Daniela.
-Co ? Dlaczego ?
-Wiesz moja praca jest dość ciężka i wymaga wielu wyjazdów ,a ja nie chce abyś cały czas siedziała sama w domu.
-Ale ciociu ja sobie przecież daje rade.
-Nie. To już jest postanowione. Zamieszkasz razem z nim.
-No dobrze. Kiedy mam już u niego być ?
- Za dwa dni jade na następne spotkanie więc bądź już gotowa.
-No dobrze, dobranoc.- podreptałam do mojego pokoju ze smutkiem na twarzy. Moja ciocia to była pierwsza osoba która mnie chciała przygarnąć pod swój dach, ale z moim kuzynem dogadywałam się też bardzo dobrze więc nie miałam co narzekać. Umyłam się i założyłam piżame. Po tych wszystkich zdażeniach usnęłam odrazu.

Ta pogoda naprawde jest jakaś nie poukładana. Wczoraj było w miare ciepło ,a dzisiaj pada deszcz i jest strasznie zimno. Ubrałam czarne rurki, biały top, czarny płaszcz i czarne baletki. Miałam rozpuszczone włosy i tylko wytuszowane rzęsy. Kiedy doszłam do szkoły ktoś pociągnął mnie tak mocno za ręke ,że prawie upadłam.
-Mówiłam ,że prędzej czy później się policzymy.
-Co ty chcesz mi zrobić ?!- to była Melania! Przypchnęła mnie do ściany.
-Odwal się od Natusia on jest mój ! - kiedy to powiedziała podniosła ręke i uderzyła mnie w twarz. Nie upadłam ,ale popchnęła mnie i zaryłam twarzą w glebę. Gdy kopała mnie w brzuch zaczęłam tracić przytomność usłyszałam tylko kroki w naszą stronę...


                                                                    ..Nataniel..

Usłyszałem jakiś dzwięk w krzakach. Gdy tam podszedłem zobaczyłem ,że to Melania która...kopie w brzuch Zuze ! Podbiegłem do nich odrazu.
-Melania czy tobie do reszty odbiło ?!
-Teraz już nam nie będzie przeszkadzać.- zaczęła się do mnie przystawiać ,ale ją odepchnąłem. Czy ona jest normalna ?!
-Opanuj się kobieto! Ona mogła przez ciebie umrzeć!
-Nie przejmuj się nią. Ja tu jestem.
-Odwal się odemnie! Teraz ide ją zanieść zdala od ciebie.
-No to idź!- Nie słuchałem jej. Wziąłem tą biedną dziewczynę na ręce i zaniosłem do pokoju gospodarzy. Miała podbite oko i pełno siniaków na brzuchu. Położyłem ją na kanapie i pobiegłem po dyrektorke. Gdy ją zobaczyła nie wiedziała co powiedzieć. Wytłumaczyłem jej ,że to wszystko wina Melani ,a dyrektorka uznała ,że ją zawiesi. Kiedy wyszła poszedłem po pielęgniarkę. Powiedziała ,że to nic poważnego i za tydzień śladu po nich nie będzie. Ulżyło mi. Usiadłem koło niej i położyłem jej głowe na swoich kolanach.
-Kocham cię.- powiedziałem to cicho. Dobrze ,że była nie przytomna...


                                                                       ..Zuza..

Na mojej twarzy czułam przyjemne ciepło. Kiedy otworzyłam oczy spostrzegłam ,że to ręka Nataniela.
-Widze ,że się już obudziłaś.- uśmiechnął się a ja to odwzajemniłam.
-Co się stało ?
-Melania...
-Acha już nie musisz dokańczać.
-Dobrze ,że to nic poważnego.- kiedy to powiedział podniósł moją głowę i pocałował w czoło. Leżałam tak na jego kolanach jeszcze chwile i powiedziałam ,że pójde już na lekcje.
-Nie. Dyrektorka powiedziała ,że mam cię odprowadzić do domu bo w takim stanie nie możesz siedzieć w szkole.
-Ok. No to chodźmy.- gdy to powiedziałam ubraliśmy kurtki i szliśmy w stronę mojego domu. Przez droge o niczym nie rozmawialiśmy. Kiedy doszliśmy pod mój dom przytuliłam się do blondyna ,a on powiedział
-Nie pozwole ,żeby ci się coś stało.- kiedy to powiedział pocałował mnie lekko w usta i poszedł. Kiedy weszłam do domu, cioci nie było. Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać film. Po godzinie usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam do nich aby je otworzyć. Moim oczom ukazał się... 
-Justin ?!



-------------------------------------------
Noi łapajcie kolejny rozdziałek ;* Trochę kitowy według mnie ;=;
Czekajcie na następny rozdział i drugą część postaci bo pojawią się 
nowe ♥ papa ;3

1 komentarz:

  1. To był pewnie były Zuzi... Odwal się od niej Biber!! :D :D
    Super Ci wyszedł, i dłuższy niż zwykle. Cieszę Się.

    OdpowiedzUsuń