wtorek, 24 marca 2015

Fanfik #5

Spocone i zmęczone dziewczyny poszły do pokoju żeby się umyć. Zuza przebrała się z luźną, białą koszulkę i czarno-białe szorty w paski, a Zoe w czarny podkoszulek i luźne, białe szorty do kostek. Blondynka od razu rzuciła się na łóżko i nie wstawała. Zoe uznała, że pójdzie się gdzieś przejść bo nie chce się jej gadać z tym śpiochem. Założyła swoje czarne air force'y i wyszła. Uznała, że pochodzi sobie po okolicy. Po 10 minutach znalazła drzewo i uznała, że pod nim usiądzie. Było tak cicho i przyjemnie. Zamknęła oczy, ale ta przyjemność nie trwała długo.
-Bu!- ktoś krzyknął, a dziewczyna aż podskoczyła. Był to Kise który teraz śmiał się z niej.
-Och... Kise...
-No co? Nawet nie wiesz jakie to jest śmieszne.- uśmiechnął się, a brunetka wstała i go pocałowała...

W tym samym czasie...

Zuza sobie smacznie spała gdy nagle do jej pokoju wparowały dwa osobniki płci męskiej.
-No i widzisz? Śpi, więc chodźmy i jej nie przeszkadzajmy.
-Ech... ty idź, a ja tu jeszcze chwilę zostanę.
-No dobrze, tylko nie przeszkadzaj.- Himuro wyszedł, a fioletowowłosy usiadł na podłodze i patrzył na śpiącą dziewczynę. Po 5 minutach zaczęło mu się nudzić, więc zaczął ją dźgać palcem w brzuch. Po chwili blondynka szybko się podniosła i spojrzała na niego z wyrzutem.
-Dlaczego mnie obudziłeś?
-Bo mi się już nudziło.
-No, ale nie musiałeś mnie budzić. Wiesz przecież, że kocham spać.
-No wiem, ale wątpie, że chcesz przespać swoje całe życie.
-Nie chce.
-No to właśnie.- pocałował ją, wstał i kiedy chciał już wychodzić powiedział.- Mam nadzieje, że będziesz na naszym meczu. Ktoś musi trzymać moje słodycze.
-Głupi.- zaczęła się śmiać, a chłopak wyszedł...

Kiedy wszyscy poszli na obiad nauczyciele mięli ważną wiadomość.
-Słuchajcie! Pamiętacie jak przed wyjazdem mówiliśmy abyście wzięli jakieś eleganckie stroje?
-Tak.- niektórzy powiedzieli
-A więc jutro odbędzie się bal. Rozpocznie się o godzinie 20.00. Obecność obowiązkowa, a teraz życzymy smacznego!- nauczyciel powiedział i usiadł na krześle.
-Ooo... już nie mogę się doczekać jutra!- powiedziała zachwycona Zoe
-No fajnie,,,- dodała niezbyt chętnie Zuza
-Ale o co ci chodzi? Nie lubisz się bawić?
-Ja bardzo lubię, ale ja nie przywiązuje wagi do wyglądu i wiesz... nie wiem jak mam się ubrać...
-Och, to o to chodzi? Haha! Nie przejmuj się bo ja ci pomogę. Rozmawiasz z ekspertem.- uśmiechnęła się brunetka i poklepała swoją przyjaciółkę po ramieniu...

Za pół godziny miał się zacząć mecz, więc chłopcy już zaczęli wychodzić z pokoi. Dziewczyny uznały, że też już pójdą bo i tak nie mają nic do roboty. Wyszły z pokoju i stanęły przed nauczycielem.
-Dlaczego jeszcze nie zostajecie w pokoju?
-Bo i tak nie mamy zajęcia, więc pójdziemy wcześniej.- powiedziała blondynka i nagle ktoś stuknął palcem w jej ramie. Był to jej chłopak który wręczył jej wielką siatkę.
-Co to jest?
-Słodycze. Przecież ktoś musi je trzymać.
-No dzięki.
-Ależ nie ma za co.- uśmiechnął się, a kiedy wszyscy się już zebrali poszli w stronę boiska...

Dziewczyny usiadły na trybunach, a cała męska część towarzystwa weszła na boisko. Biegali i rzucali do kosza. Zuza spojrzała się na siatkę ze słodyczami i wzięła z niej pocky.
-Zostaw bo to nie twoje.- powiedziała Zoe pod nosem
-Nie. Od życia mi się coś należy.- powiedziała i otworzyła paczkę. Po 20 minutach druga drużyna przyszła. Przez chwilę patrzeli się na siebie i wtedy sędzia zagwizdał początek meczu. Przywitali się ukłonem i zaczęli gre...

Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 23:25 dla przeciwników. To było bardzo dziwne... Przecież Pokolenie Cudów zawsze wygrywa... Rozpoczęła się druga kwarta...

Pod koniec czwartej kwarty było wiadome kto wygra. Było 77:68. Pokolenia jednak nikt nie pokona. Tak jak wszyscy myśleli stało się. Wygrali itd... Obie dziewczyny podeszły do swoich drugich połówek i pogratulowały im. Zastanówmy się jakby mogły wyglądać te gratulacje hm...? Ten kto powiedział lub pomyślał buziak ma jeden punkt. Po tym wszyscy wracali razem i rozmawiali o meczu...

Następnego dnia Zoe wstała pierwsza bo jak zwykle Zuze trzeba było budzić pół godziny. Po przebudzeniu dziewczyna miała dosłownie "gniazdo" na głowie, Brunetka zaczęła się z niej śmiać.
-Z czego się tak śmiejesz?
-Bo masz szopę na głowie.
-No dzięki.- powiedziała z przekąsem i podeszła do lustra.- Boże! Jak ja wyglądam.
-No i widzisz.- obie zaczęły się śmiać, a potem ubrały się i ogarnęły wygląd swoich pięknych twarzy. Po 15 minutach wszyscy poszli na śniadanie. Jak zwykle przyjaciółki usiadły w kącie. Po 5 minutach do ich stolika podeszła dwójka dobrze znanych im panów.
-Cześć.- powiedzieli oboje.
-Hej. Co jest?- powiedziała Zoe
-Bo mamy do was ważną sprawę... Czekajcie na nas po śniadaniu w pokoju.
-Dobrze... Ale co się stało?
-Zobaczycie.- powiedział blondyn i odeszli.
-Ciekawe o co może im chodzić...

Po skończonym śniadaniu wszyscy poszli do swoich pokoi. Dziewczyny czekały aż w końcu ktoś zapukał.
-Prosze!- Zuza krzyknęła i dwójka chłopaków weszła do pokoju.
-No to idziemy?
-A-ale gdzie?- spytała Zoe
-W fajne miejsce.- powiedział wyższy i wyszli. Każda para poszła w inną stronę...

Kise i Zoe poszli do Wesołego Miasteczka. Było tam bardzo kolorowo. Dzieci cały czas biegały wokoło nich.
-Ooo... Jakie one są słodkie!- powiedziała dziewczyna i złapała się za policzki.
-Ooo tak! Kocham wszystko co jest słodkie!- zaczęli się śmiać. Cały czas szli wgłąb Miasteczka kiedy nagle Zoe zobaczyła takie stoiska na których można wygrywać różne nagrody. Pociągnęła blondyna za rękaw i poszła z nim w tamtą stronę.
-Zagraj.
-Ooo... Moja mała Zoe chce pluszaka... Jakie to słodkie.- powiedział i podszedł do mężczyzny który zajmował się tym wszystkim. Chłopak zapłacił mu i przystąpił do gry. Jego zadaniem było strącenie trzech wieżyczek z butelek. Nie było to trudne bo jednak z takim celem jak ma Kise to było badalnie proste. Po chwili Zoe trzymała w swoich rękach wielkiego białego misia z czerwoną kokardką. Dziewczyna złapała chłopaka za krawat i pocałowała.
-Dziekuje.- powiedziała
-Nie ma za co.- powiedział i uśmiechnął się słodko. Zaczął się rozglądać.
-Coś nie tak?
-Nie, nie wszystko dob...- nagle urwał zdanie.- Zamknij oczy i zaufaj mi.- dziewczyna zamknęła oczy, a chłopak złapał ją za rękę. Po chwili zatrzymali się i chłopak ją puścił. Usłyszała tylko dźwięk przekręcania jakby jakieś... korbki. Później poczuła, że chłopak wkłada jej coś na palec...
-Już możesz otworzyć oczy.- powiedział szeptem, a Zoe otworzyła oczy. Zobaczyła na swoim palcu plastikowy pierścionek z małym czerwonym serduszkiem. Za blondynem stały automaty na kulki w których są te małe drobiazgi. Od razu zrozumiała skąd miał ten pierścionek. Blondyn przybliżył swoją twarz do niej.
-Chcesz pójść ze mną na bal?
-Tak...- powiedziała i go pocałowała...

1 komentarz:

  1. Weszłam tu przez przypadek i szczerze to nie żałuje że znalazłam tego bloga.
    Opowiadanie mi się podoba a, najbardziej parę Murasakibara i Zuzia.
    Czekam na następną notkę.


    Kuroko :3

    OdpowiedzUsuń